
Arne Christophersen: Starborn jest nastawiony głównie na sprzedaż hurtową. Mamy bardzo dobrze działający sklep internetowy, sprzedajemy także na targach w Japonii, Niemczech, Hongkongu i Stanach. Serce firmy jest na Maui (Hawaje), gdzie czworo artystów – w tym także moja żona – pracuje w naszym studiu projektowym. Głowa czyli biuro ma siedzibę w Sedonie (Nowy Meksyk), mamy także filie w Hongkongu i na Maui. Natomiast nasza biżuteria jest ręcznie wykonywana na Bali.
Na Bali powstaje ostatnio bardzo dużo fabryk biżuterii...
Tak, my przeprowadziliśmy się tam w 1999. Przedtem produkowaliśmy w Polsce i Meksyku, ale koszta pracy stały się tam zbyt wysokie.
Jak doszło do tego, że zainteresował się pan bursztynem?
Pochodzę z Niemiec, gdzie bursztyn jest bardzo znany. Dużo pracowałem z tym materiałem, projektowałem też sam w latach 80. Potem powstał problem zdobycia surowca z tego powodu wprowadziłem do moich prac inne kamienie. Problem z dostawą bursztynu stał się szczególnie uciążliwy, kiedy przeprowadziłem się do USA.
Jakiego bursztynu używa pan najchętniej?
W swojej ofercie mamy bursztyn bałtycki i meksykański (chiapas). Zestawiam go z różnymi minerałami, jak larimar, ametyst, meteoryt i mołdawit, a także jaspis, cytryn i topaz. Mam także kombinacje bardziej egzotyczne: bursztyn bałtycki z jaspisem z pustyni Gobi i amonitami.

I jest pan pierwszym, który sprzedaje bursztyn w karatach. Dlaczego? Ze względu na prestiż?
Powodem, dla którego nie określam jednostki wagi w gramach, jest fakt, że Amerykanie używają innego systemu miar niż Europejczycy a karaty są dla nich rzecz jasna bardziej zrozumiałe. Po drugie: tak, karat jest nierozerwalnie związany z diamentami i innymi materiałami szlachetnymi.
Jak opisałby pan w kontekście bursztynu zmiany na rynku amerykańskim w ciągu ostatnich lat?
Rynek bursztynu dochodzi do siebie po załamaniu spowodowanym drastycznym spadkiem cen w ciągu ostatnich 30 lat. Sprzedaż bursztynu na kilogramy i w dużych ilościach na długo zdeprecjonowała jego wartość. W tej chwili sytuacja się poprawia także dzięki wzornictwu, które stało się bardziej nowoczesne i modne. To, co ostatnio zaobserwowałem, to także polaryzacja rynku dotyczy to nie tylko ceny, ale także wzornictwa. Klienci są gotowi zapłacić za dobry projekt, bez względu na to, czy jest to kamień szlachetny czy bursztyn.
Ma pan plany na przyszłość związane z bursztynem?
Tak, w związku z tym, że jest on ostatnio coraz bardziej doceniany w USA, mam zamiar powiększyć ofertę biżuterii z bursztynem. Mam tylko nadzieję, że dostęp do surowca będzie łatwiejszy.
Fot. Małgorzata Gliwińska