Tomasz Mikołajczyk, właściciel portalu amber.com.pl, krakowskiego Muzeum Bursztynu i galerii Boruni, szacuje, że 95 procent rynku bursztynu stanowi bursztyn modyfikowany. Dlatego napisał list otwarty do głównych akcjonariuszy kontrolujących MTG SA, w którym domaga się wprowadzenia na targach Amberif rozwiązań zapewniających większe bezpieczeństwo zakupów. Dlaczego właśnie Amberif ma jego zdaniem szansę na uratowanie rynku bursztynu w Polsce?

Jesteś inicjatorem listu otwartego, w którym domagasz się uporządkowania rynku bursztynu. Co Cię do tego skłoniło?
 

Bałagan na rynku bursztynu, który koniecznie trzeba uporządkować, zanim będzie za późno. Najłatwiej zacząć porządkowanie od targów Amberif, ponieważ skupiają one wszystkich ważnych graczy w jednym miejscu. Również dlatego, że moim – i nie tylko moim – zdaniem organizatorzy są zbyt mało rygorystyczni w egzekwowaniu ustalonego przez samych siebie regulaminu. Tajemnicą poliszynela jest, że mimo regulaminowego zakazu oferowany jest tam m.in. utwardzony kopal, sprzedawany oczywiście jako bursztyn bałtycki. Ale jakoś w ciągu ostatnich kilku lat nie usunięto nikogo z targów. Przymykanie oka na łamanie regulaminu może być odbierane jako przyzwolenie do dalszego oszukiwania klienta. Laboratorium Bursztynu może być wprawdzie interpretowane jako przejaw dbałości o uczciwość, ale skoro we wszystkie dni targów ustawia się przed nim kolejka oczekujących, którzy chcą zyskać pewność, że nie zostali oszukani, to znaczy, że nie możemy mówić o bezpiecznych zakupach. Gdyby wszyscy przestrzegali regulaminu, laboratorium byłoby potrzebne wyłącznie do rozstrzygania skomplikowanych przypadków, a nie jak obecnie do sprawdzania każdego kawałka bursztynu. Nie sprawdza się również Komisja Rzeczoznawców, która tak naprawdę nie ma żadnych uprawnień.

Te oczekiwania są utopią, nie ma takiej możliwości, by wszyscy ludzie byli uczciwi.

Mi chodzi o uczciwość w bursztynowym biznesie. Najwięcej do stracenia mają organizatorzy targów bursztynu i to oni powinni stać na straży tej uczciwości. Albo targi będą miejscem, gdzie się naprawdę handluje bursztynem, albo miejscem, gdzie się oszukuje klientów.

Ostro. Tym bardziej, że dotychczas nie wydarzyło się nic, co by mocno podważało dobrą opinię o targach. Dlaczego więc zakładasz, że uczestnicy nie mogą czuć się bezpiecznie?

Bo widzę bezradność kupców w kolejce do Laboratorium Bursztynu na Amberifie, bezradność na stoiskach, gdzie nikt nie wie co trzyma w rękach i ile tak naprawdę jest to warte: 2,5 euro za gram, bo to „press”, czy 15 euro, bo natura… Bo od pół roku mam spektrometr i sprawdzam każdą partię towaru, zanim trafi do sprzedaży. Teraz już tylko „przez pomyłkę” dostaję „kolumbię”. Przez chwilę walczę z tematem, bo dostawcy zazwyczaj nie chcą się przyznać, ale w końcu przepraszają i wymieniają towar.

A „kolumbia” trafia tymczasem do kogoś innego…

Oczywiście, że tak. Słyszę, że to miało być w innej paczce, a nie w mojej, więc zakładam, że to jest normalny proceder. Tylko że ja się zabezpieczyłem na wypadek takich sytuacji, kupując spektrometr. Inni akceptują tę sytuację. Wiem też dobrze, ile miałem fałszywego towaru sprzed ery spektrometru, bo też go zbadałem: dużo…

Domagasz się odszkodowania?

Wiedząc, że jest taki problem, już od kilku lat żądam napisania na fakturze deklaracji, że zakupiony towar jest wykonany z bursztynu bałtyckiego. Więc reklamowałem i wymieniłem towar.

Na naturalny?

Czasem na trochę lepszą „kolumbię”, czasem na modyfikowany w autoklawie „bałtyk”. Myślę, że większość bursztynu sprzedawanego w Polsce jako naturalny to mniejsze lub większe przeróbki bursztynu bałtyckiego. Po swoim towarze szacuję, że może to być nawet jakieś 95 procent.

Co wcale nie oznacza, że tak samo jest na Amberifie: na targach wielu wystawców przestrzega regulaminu, poza targami bywa już różnie. 

Mam inne zdanie. Nie twierdzę, że to jest powszechna praktyka, ale niestety nader częsta. Każde udowodnione łamanie regulaminu powinno grozić natychmiastowym usunięciem z targów, a dodatkowo nawet karą finansową. To z pewnością podziałałoby na sprzedających, a kupcy wiedzieliby, że organizatorzy naprawdę dbają o bezpieczeństwo zakupów i samych kupców. Dodatkowo bardzo wzrósłby prestiż targów, jak i naszej branży, czyli wszystkich uczestniczących w obrocie bursztynem. A w kolejce do laboratorium mogą stać przed targami co najwyżej wystawcy, by zyskać pewność, że ich oferta spełnia warunki regulaminu.

Akurat producenci dobrze wiedzą, co sprzedają: utwardzony kopal zachowuje się podczas obróbki inaczej niż bursztyn.

To dodatkowy dowód na to, że dobrze oceniam ten rynek.

W swoich galeriach i sklepach sprzedajesz towar zgodnie z deklaracją producenta czy stanem faktycznym?

Już nie wierzę w deklaracje producentów. Wierzę w swoje laboratorium.

Co chcesz osiągnąć tym listem otwartym?  

Jeśli nie zaczniemy natychmiast chronić rynku, niedługo już całkiem zaleje się z falsyfikatami, które będą jeszcze trudniejsze do zidentyfikowania. Jeszcze chwila i staniemy się centrum przerobu żywicy kolumbijskiej, zatracając naszą bursztynową tożsamość. Nie da się też tworzyć ekskluzywnych kolekcji i budować wizerunku biżuterii z bursztynem bałtyckim jako towaru luksusowego, o czym marzy wielu jubilerów, jeśli wszyscy – zarówno producent, jak i klient ostateczny – nie będą mieli pewności, że rzeczywiście zostały one wykonane z bursztynu naturalnego.
List otwarty ma zwrócić uwagę innych na ten problem. I nie boję się podpisać go swoim nazwiskiem. Mam nadzieję, że Medal Prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza za zasługi w promowaniu bursztynu bałtyckiego i Gdańska – Światowej Stolicy Bursztynu, który traktuję jako akceptację tego, co do tej pory zrobiłem, uczyni mój głos bardziej słyszalnym.

Nie boisz się, że po obnażeniu tej niewygodnej prawdy zostaniesz posądzony o działanie na szkodę branży? Tym bardziej, że większość graczy zdaje się tę sytuację akceptować.

Ale przecież to nie ja działam na szkodę rynku, nazywając rzeczy po imieniu, tylko Ci, którzy nazywają bursztynem bałtyckim utwardzony kopal kolumbijski, a naturalnym prasowany czy też autoklawowany przy użyciu wody. Dlaczego mam milczeć, kiedy widzę, że ktoś popełnia przestępstwo? Tym bardziej, że konsekwencje tych przestępstw dokonywanych na bursztynie również ja będę ponosił. Dlaczego mam to akceptować? Jeśli prowadzenie za własne środki portalu, założenie muzeum z bezpłatnym wstępem, laboratorium ze spektrometrem i nazywanie rzeczy po imieniu w trosce o klientów jest szkodzeniem, to jak nazwać to, co robi reszta branży?

Natychmiastowe usunięcie firmy nieprzestrzegającej regulaminu z targów wywołałoby – niepotrzebne z punktu widzenia organizatora, a bardzo potrzebne z Twojego – zamieszanie. Byłby to dowód na to, że coś jest jednak nie tak.

Potrzebne z mojego? Ależ to nie tak! Potrzebne jest to nam wszystkim, choć nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. To, że wszyscy wiedzą, że ktoś oszukuje, a nikt o tym nie mówi, nie jest przecież OK. Rozumiem, że pieniądze lubią ciszę, ale ja nie mogę się na to wszystko zgodzić. Nie robię tego dla pieniędzy, bo od listu otwartego mi ich przecież nie przybędzie. Bursztyn jest moją pasją, moim celem jest budowanie marki bursztynu i w oparciu o nią marki Galerii Boruni, dlatego nie mogę się zgodzić na to, by ktoś w imię nieuczciwych zysków to wszystko popsuł – mi i wielu innym osobom, które swoją biznesową przyszłość wiążą z bursztynem bałtyckim. Rynek jest tak chłonny a różnice cenowe tak duże, że sprzeda się wszystko: i kopal kolumbijski, i bursztyn dominikański, i oczywiście bałtycki też. Tylko MY WSZYSCY musimy UCZCIWIE wszystko nazywać po imieniu. Nie mamy przecież aż tyle bursztynu bałtyckiego, by zaspokoić popyt; odbiorcy kupią też chętnie inne żywice, jeśli będą atrakcyjnie oprawione. A że taniej? Trudno. Taniej nie znaczy bez marży i zarobku.

Nieświadomi klienci kupią też chętnie tani kopal jako horrendalnie drogi naturalny czy też modyfikowany bursztyn bałtycki, więc brakuje motywacji do nazywania rzeczy po imieniu…

Przyszłość rynku i jego graczy powinna być wystarczającą motywacją. Obawiam się, że jeśli w Gdańsku nikt nie zapoczątkuje porządków, to wcześniej czy później zrobi to ktoś inny – tyle że zapewne niestety gdzie indziej. Może w Kaliningradzie, gdzie jest zaplecze surowcowe i gdzie w 2014 roku mają powstać nowe targi? A może w Chinach, które są największym rynkiem zbytu? Chińczycy już przestają ufać naszym certyfikatom, domagając się potwierdzenia od jednego z wiodących chińskich centrów certyfikacji i ufając głównie tamtejszym ekspertom. Za chwilę nie będzie to już miało żadnego znaczenia, że Gdańsk nazwał się Światową Stolicą Bursztynu, a Pomorze Bursztynową Doliną. Dla kupca nie jest ważne, czy poleci do Gdańska, Kaliningradu czy Hongkongu; ważne jest, by nie został oszukany.