Biżuteria symbolicznie podkreśla tożsamość osoby ją noszącej, ale czy może mieć także swoją własną tożsamość? Może – przekonuje włoski artysta Konrad Laimer, który tworzy ozdoby głęboko zakorzenione w tradycji i kulturze, a jednocześnie zgodne z duchem czasu. Także z bursztynem.


Jesteś silnie związany z Południowym Tyrolem, używasz materiałów z nim związanych, czerpiesz także inspiracje z lokalnej fauny i flory.

One mają dla mnie szczególną wartość, ponieważ są częścią mojej tożsamości i definiują moją biżuterię jako pochodzącą właśnie z tego regionu. Dla mnie jest to całkiem logiczne i nie wyobrażam sobie, że mógłbym używać np. opali australijskich czy afrykańskich diamentów, kiedy mam pod ręką takie wyjątkowe materiały jak wspaniały biały marmur czy meranit pochodzenia wulkanicznego. To właśnie one są częścią lokalnej kultury i tradycji od tysięcy lat, z którą jestem bardzo silnie związany. Mocno identyfikują się z nią także odbiorcy mojej biżuterii – interesują się nią właśnie dlatego, że jest wykonana z materiałów, które dobrze znają i z którymi są związani tradycją.

Bursztyn bałtycki również traktujesz jako część kultury i tradycji?

Oczywiście! Zainteresowałem się nim podczas pierwszej wizyty w Muzeum Bursztynu w Kaliningradzie ponad 13 lat temu. Choć bursztyn jest znany we Włoszech bardzo dobrze, to jednak właśnie wtedy po raz pierwszy uświadomiłem sobie, skąd on pochodzi, jaka jest jego historia, i zobaczyłem, jak fantastyczne przedmioty można z niego stworzyć. Ten temat bardzo mnie wciągnął, zacząłem go „studiować”. Dużo czytałem o jego roli w historii i kulturze całej Europy – dawnej i obecnej. 10 lat temu w moim regionie znaleziono przedmioty wykonane z bursztynu datowane na ponad 4000 lat, które pełniły funkcję amuletów. Dziś bursztyn jest nadal obecny w rejonie Alp: używa się go do ozdoby strojów, jako środek przeciwbólowy i przeciwzapalny – wszystkie dzieci w czasie ząbkowania dostają gryzaczki z bursztynu.  Bursztyn zawsze był i jest obecny w naszym życiu – tylko nie zawsze to sobie uświadamiamy. Ja musiałem pojechać do Kaliningradu, by zdać sobie z tego sprawę. Właśnie wtedy mnie zainspirował i zafascynował. Od tamtego czasu zyskał nowe znaczenie w moim życiu.

Nowe, czyli jakie?

Staram się patrzeć na bursztyn całościowo, a nie tylko ze współczesnej perspektywy.  Odkąd ludzie poznali ten kamień, przypisywali mu różne znaczenia. Podobnie jest dzisiaj. Dla starożytnych Rzymian był cenną ozdobą, amuletem, środkiem płatniczym, symbolem słońca, a dla mnie dziś jest symbolem europejskiego dziedzictwa kulturowego. Czy jest jakiś inny kamień, który by łączył przez ponad dwa tysiące lat cały kontynent europejski, a nawet wykraczał poza jego granice? Nie ma. Dlatego tak bardzo mnie fascynuje bursztyn jako materia, interesuje jego historia i zależy mi na całkiem nowym zdefiniowaniu tego kamienia. Pokłosiem tej fascynacji jest projekt Claudia Augusta, którego celem jest stworzenie mostu łączącego Włochy z Rosją – to platforma umożliwiająca młodym artystom złotnikom, uczestnikom dwutygodniowych warsztatów, szlifowanie umiejętności pod okiem doświadczonych i uznanych artystów: bursztynników z Kaliningradu oraz mistrzów w dziedzinie obróbki szkła z południowego Tyrolu i Wenecji. Od 2009 r. jako kurator Międzynarodowego Biennale Bursztynu AŁATYR staram się zachęcić jak najwięcej artystów do udziału w tym konkursie. Jestem dumny, kiedy widzę, że oni również łapią bursztynowego bakcyla i włączają ten kamień do swojego złotniczego repertuaru.

Jak realizujesz swoją bursztynową ideę w biżuterii?

Przede wszystkim staram się, by bursztyn był rozpoznawalny jako bursztyn. Zależy mi na tym, by jego charakterystyczne cechy nie uległy zatraceniu w trakcie obróbki: jego barwa, światło, energia. Bez nich ta opowieść jest w moim odczuciu niepełna, jakby ułomna. Mam do bursztynu ogromny szacunek. Przez 8 lat się nim zajmowałem, ale nie miałem odwagi po niego sięgnąć. Dopiero zaproszenie do przygotowania wystawy w Muzeum Bursztynu w Kaliningradzie w 2013 roku to zmieniło. Wystawa oddawała moje myślenie o bursztynie jako o kamieniu, który kulturowo i historycznie połączył Zachód i Wschód Europy. Pokazałem na niej przedmioty wykonane z dębu rosnącego w Alpach, bursztynu bałtyckiego i ciosów mamuta znalezionych na Syberii – tak symbolicznie połączyłem Europę i przy okazji zbudowałem tożsamość każdego z tych organicznych materiałów.

Jak się buduje tożsamość dębu, bursztynu i ciosów mamuta?

Stawiając je – podobnie jak każdą inną materię – w historycznym kontekście. Człowiek zaczyna się interesować daną materią dopiero wtedy, kiedy pozna jej historię i zrozumie znaczenie. To właśnie staram się komunikować moim odbiorcom za pomocą biżuterii.

Dziś dużo ważniejsze w biżuterii zdają się być trendy mody oraz nowoczesny design. Tożsamość brzmi trochę jak z odległej epoki…

Co to znaczy: z odległej epoki? I czy to jest coś złego? Chodzimy dziś do muzeów, podziwiamy „starocie” z dawnych epok, a przecież ich twórcy nie robili nic innego niż ja dzisiaj – próbowali uchwycić ducha czasów. Moda mnie mniej interesuje, ponieważ szybko przemija, a mi zależy na stworzeniu przedmiotu, który będzie zawsze aktualny. Jest to możliwe, kiedy na pierwszym miejscu postawimy materię – dopiero kiedy uzyskamy wystarczającą wiedzę na temat jej właściwości i historii, kiedy ją zrozumiemy, możemy nawiązać dialog i tworzyć własne interpretacje. Dla mnie ten dialog opiera się na czterech filarach, które tworzą informacje na temat historii, anatomii oraz właściwości chemicznych i fizycznych. I na tej bazie staram się tworzyć moje interpretacje. W tej mojej drodze artystycznej uwzględniam więc elementy , o których zazwyczaj zupełnie się nie myśli, tworząc biżuterię. Dziś dużo ważniejsze staje się myślenie o trendach, by przypodobać się odbiorcy. Chociaż ja też w pewnym sensie też chcę mu się przypodobać, ale oferując zupełnie inną biżuterię: zgodną z duchem czasu, ale w ponadczasowej formie. I w pewnym sensie też myślę o trendach – ale bardziej starając się je tworzyć niż je interpretować.