Stoisko firmy A2 Studio Biżuterii

Ambermart chwali się sukcesem frekwencyjnym: jak podaje organizator, imprezę odwiedziło w tym roku 3200 gości branżowych i niebranżowych z 38 krajów, m.in. z Chin, Niemiec, Skandynawii, Kuwejtu i USA. Niestety, niezbyt wielu wystawców nie może się pochwalić sukcesem handlowym…

„Trzykrotny spadek sprzedaży w porównaniu z Amberifem: ani zamówień, ani sprzedaży bezpośredniej” – tak jeden z wystawców podsumował swoją obecność na Ambermarcie. Jego doświadczenie z pewnością podzieliło wielu innych wystawców: choć oficjalne statystyki odwiedzających nie różnią się od ubiegłorocznych, to jednak wielu wystawców narzekało na brak klientów, zarówno detalicznych, dla których letnia edycja jest otwarta, jak i przedstawicieli branży, którzy zechcieliby uzupełnić swoją ofertę bursztynową z myślą o zbliżającym się sezonie świątecznym. Wiadomo było, że Ambermart odwiedza znacznie mniej klientów niż marcowy Amberif, ale nikt się nie spodziewał, że będzie ich aż tak mało.

Wszystkiemu winien jest spadek popytu zarówno na surowiec, jak i wyroby z bursztynu w Chinach. Przez kilka lat bursztynowego boomu tamtejszy rynek bardzo mocno się nasycił i nie jest już w stanie wchłonąć tak dużo surowca jak dotychczas. „Zbyt duża podaż w stosunku do popytu zaowocowała spadkiem cen. W przypadku surowca jest to nawet 70% w stosunku do cen obowiązujących na przełomie maja i czerwca 2014 roku, kiedy były one najwyższe” – mówi Krzysztof Lalik. I dodaje: „Surowiec wyprzedają obecnie wszyscy: Chińczycy, Ukraińcy i Rosjanie, by jak najmniej na nim stracić”. W Polsce trend wyprzedaży nie jest jeszcze widoczny – większość producentów, którzy zostali z dużą ilością drogich wyrobów, ma nadzieję sprzedać je jeszcze w korzystnej cenie. Tylko nieliczni zdecydowali nie czekać, mając świadomość konsekwencji tego, co obecnie dzieje się na rynku. Wyjątek stanowi najwyższej jakości bursztyn biały i żółty – ten ma niezmiennie wielu amatorów.

Stąd też zapewne dość niskie oczekiwania względem Ambermartu: duża część wystawców była nastawiona na sprzedaż bezpośrednią, mając nadzieję, że „przynajmniej zwróci się stoisko”. I nasilenie krytycznych uwag pod adresem organizatorów – narzekano przede wszystkim na wysokie koszty uczestnictwa, dużą liczbę osób ukraińskiego pochodzenia oferujących surowiec w czasie targów oraz handel w przeddzień targów mimo zakazu i kontroli, a nawet na wprowadzoną już w ubiegłym roku zmianę regulaminu konkursu na najładniejszy komplet biżuterii z bursztynem (decyduje profesjonalne jury a nie publiczność). Sytuacja staje się więc coraz bardziej napięta…