Bursztynowy boom, który stworzył ogromny popyt na luksusową biżuterię z tym kamieniem, okazał się fantastyczną szansą dla utalentowanych projektantów i mistrzów sztuki jubilerskiej. Takich jak Ireneusz Glaza.
Przedstaw się proszę – mało kto Cię zna…
Sam o sobie mogę powiedzieć, że jubilerem jestem z zawodu i projektantem z zamiłowania. Doświadczenie zawodowe to grubo ponad 20 lat pracy w różnych metalach i z różnymi kamieniami w Polsce i za granicą. Pierwszy kontakt z bursztynem miałem podejmując współpracę z S&A jako projektant-jubiler po kilku latach „szlifowania warsztatu” w zakładzie jubilerskim w Niemczech. 2 lata temu postanowiłem założyć własną firmę, ponieważ miałem sporo wolnego czasu i dużo pomysłów. Więc teraz już zupełnie na nic nie mam czasu, bo jestem nie tylko projektantem, jak optymistycznie zakładałem, ale przede wszystkim szefem (śmiech).
Ale pomysłów masz nadal dużo?
Z pomysłami na biżuterię jest tak, że czasami jednego wieczoru narysuję ich tyle, że nie wiem od czego zacząć, a czasami nic sensownego nie przychodzi mi do głowy. Generalnie na brak pomysłów nie narzekam, za to na brak czasu na ich realizację już tak. Wydaje mi się, że obecnie równie istotne jest mieć pomysł na prowadzenie biznesu. Nie wystarczy wystawić się na Amberifie i uśmiechać ładnie do klientów (śmiech).
Spodobał Ci się bursztyn?
To bardzo wdzięczny kamień, można się w nim „wyżyć” na różne sposoby. Przyznam szczerze, że trochę go wcześniej nie doceniałem. Tymczasem daje on duże możliwości, pozwala stworzyć przedmioty nierzadko niemożliwe do wykonania przy użyciu innych kamieni. I ten jego – legendarny już – indywidualizm z niesamowitą wręcz różnorodnością barw. Może brzmi to trywialnie, ale uwielbiam to, że każdy kamień jest inny – to jest naprawdę inspirujące. Najbardziej „inspirujący” jest jednak klient – ostatecznie to on decyduje, co z tego bursztynu powstanie (śmiech).
Zwłaszcza klient chiński…
Z pewnością nie jestem jedynym, który chciałby produkować to, co się jemu podoba, a nie to, czego oczekuje klient. Życie zmusza jednak do kompromisów – i ja taki zawarłem sam ze sobą: projektuję to, co mi się podoba, biorąc jednocześnie pod uwagę preferencje odbiorcy – niezmiennie niestety są to głownie Chińczycy.
Niestety???
Niestety i stety … Aktualne ceny surowca mocno ograniczyły grupę odbiorców biżuterii bursztynowej i jesteśmy w pewnym sensie skazani na klientów z Państwa Środka. Aktualne ceny bursztynu otwierają przed bursztynnikami nowe możliwości. Sam planuję w przyszłym roku pojeździć trochę po świecie i sprawdzić, czy odbiorcom z innych rynków miałbym coś ciekawego do zaproponowania. Niekoniecznie z bursztynem – bo wprowadza on jednak spore ograniczenia: nie każdy rynek zareaguje entuzjastycznie na ten styl i te ceny. Po Europie się tego w każdym razie nie spodziewam – przynajmniej w najbliższej przyszłości. A stylu nie chciałbym zmieniać: chcę nadal projektować i produkować biżuterię plasującą się w prestiżowym segmencie, zwłaszcza że jest na nią duży popyt. Ciągnie mnie do innych kamieni i form. Właściwie to od początku chciałem w Chilli projektować biżuterię nie-bursztynową – tylko jak się pokazać bez bursztynu na targach Amberif i Ambermart? (śmiech)
Dzięki wymaganiom klientów z Chin biżuteria z bursztynem wskoczyła na wyższą półkę i przestała być – przynajmniej częściowo – postrzegana w kategorii taniej pamiątki. I nawet jeśli znowu prawie cała produkcja jest na jedno kopyto, to i tak jest to dużo ładniejsze kopyto niż to amerykańskie.
Ogromne zainteresowanie bursztynem wywindowało mocno jego ceny, bursztyn zaczął być oprawiany w złoto i łączony z diamentami – 20 lat temu było to absolutnie nie do pomyślenia. Wielu producentów dostrzegło szansę dla siebie w tworzeniu ekskluzywnej biżuterii z bursztynem, na którą zrodził się ogromny popyt. Wprawdzie oczekiwania klienta się zmieniają, jestem jednak przekonany, że nigdy nie zrezygnuje on z bursztynu w takiej właśnie luksusowej odsłonie. To dobrze – i dla bursztynu, i dla branży – że trzeba się mocniej wysilić, a nie tylko „dokleić” coś do kamienia. Mamy w Polsce wiele firm, które mogą się pochwalić naprawdę świetną wzorniczo i jakościowo biżuterią z bursztynem z najwyższej półki. Warto je wspierać na różne sposoby, bo to przede wszystkim one budują wizerunek zarówno branży, jak i bursztynu. Mi marzyłoby się stworzenie dla nich na targach w Gdańsku, wzorem wiodących światowych imprez wystawienniczych, wydzielonej strefy prezentacji pod dobrze brzmiącą nazwą kojarzącą się z prestiżem. Jestem przekonany, że wszyscy by na tym skorzystali – a przede wszystkim same targi.
Moda na dobrą biżuterię z bursztynem z pewnością się utrzyma, ponieważ klient, niezależnie od kraju, stał się bardziej świadomy i wymagający. Na szczęście. Pomocne są w tym nowoczesne technologie – w Chilli zdecydowana większość wzorów powstaje w oparciu o technologie 3D. Także dlatego, żeby utrudnić życie firmom, które nie dbają o wypracowanie własnej linii wzorniczej i szukają inspiracji na stoiskach innych wystawców...
To dlatego w Twoich witrynach na targach jest zawsze to samo?
Na pierwszych targach, na których się wystawiłem, chciałem błysnąć oryginalnymi pomysłami, ale szybko mi przeszło (śmiech). Na zewnątrz eksponuję więc charakterystyczne dla firmy wzory lub prace konkursowe, które pokazują, na co mnie stać. Nowe kolekcje CHILLI można oglądać wewnątrz.
Skąd CHILLI?
Dobrze brzmi, prawda? (śmiech) Zależało mi przede wszystkim na tym, by stworzyć krótką, charakterystyczną i łatwą do zapamiętania nazwę. CHILLI dodaje biżuterii smaku (śmiech).
Ireneusz Glaza – jubiler z wykształcenia, projektant z zamiłowania. Współpracuje z firmami jubilerskimi i bursztynniczymi, wykonując dla nich projekty oraz gotowe wzory. W trakcie jego współpracy z firmą S&A, największym polskim producentem biżuterii bursztynowej, powstało wiele projektów nagrodzonych w konkursie Mercurius Gedanensis. Obecnie z sukcesem tworzy biżuterię ręczną w oparciu o technologie 3D – od 2016 r. pod własną marką CHILLI.