Najbliższa, 24. edycja targów Amberif ma do spełnienia wiele oczekiwań wystawców – przede wszystkim powinna odpowiedzieć na pytanie o dalsze kierunki rozwoju po tym, jak spadło zainteresowanie polskim bursztynem w Chinach. Na ile jest to realne?
Jak wyglądają przygotowania do Amberifu? 470 wystawców to dobry wynik w trudnych czasach…
Na ostatnie wolne metry powierzchni wystawienniczej zrobiliśmy rezerwację już kilka miesięcy temu. Zdecydowana większość ubiegłorocznych wystawców potwierdziła swoją obecność (82%), zrezygnowały tylko nieliczne firmy, ale na ich miejsce od razu pojawiły się inne. Potwierdza się stara zasada: kiedy sytuacja rynkowa staje się niepewna, producentom tym bardziej zależy, by brać udział w tych imprezach targowych, które dają największe szanse biznesowego powodzenia. Cieszę się, że taką imprezą jest Amberif, choć sytuacją idealną dla wszystkich jest zawsze stabilna sytuacja ekonomiczna. W najbliższej, 24. edycji, która wystartuje za niespełna tydzień, będziemy gościć 470 wystawców z 18 krajów, reprezentujących różne sektory rynku: producentów złotej i srebrnej biżuterii zdobionej bursztynem ale też i innymi kamieniami kolorowymi, jubilerów wytwarzających złotą i srebrną biżuterię, projektantów autorskiej biżuterii, importerów złotej i srebrnej biżuterii oraz zegarków, producentów i importerów maszyn, narzędzi oraz technologii złotniczych. Spodziewamy się – podobnie jak w ubiegłym roku – ok. 7 tys. gości branżowych z całego świata. Z jakich krajów przyjadą i jakie będą ich oczekiwania, dowiemy się już 22 marca.
Ubiegłoroczne statystyki dały powody do optymizmu: wskazywały na liczniejszą obecność kupców z Europy.
Naszym największym tradycyjnym partnerem jest Europa, przede wszystkim handlowcy z Niemiec, Francji i krajów skandynawskich. Od pewnego czasu nie widzą oni jednak powodu, dla którego mieliby akceptować tak wysokie ceny bursztynu. Wyjaśnienie, że musi on być tak drogi z powodu wysokiego popytu w Chinach, niczego nie zmienia. Dalszego rozwoju stosunków handlowych można się spodziewać, gdy spadną ceny surowca. Powoli już się to dzieje – od kilku miesięcy zainteresowanie wyrobami z bursztynem made in Poland w Chinach jest mniejsze: głównie dlatego, że tamtejsi producenci mają już bezpośredni dostęp do surowca i sami świetnie zaspokajają potrzeby wewnętrznego rynku. To oczywiście realne straty dla polskich firm, ale towarzyszący tym zmianom spadek cen surowca może się okazać dla branży szansą na odbudowanie dawnych kierunków eksportu i poszukiwanie nowych. Pytanie na dziś brzmi: na ile nasze wzornictwo będzie atrakcyjne dla odbiorców z Europy lub zza oceanu?
Czy tegoroczny Amberif ma szanse przynieść odpowiedź na to pytanie?
Wierzę, że przynajmniej wskaże producentom kierunek, w jakim warto podążać. Bez rozwoju wzornictwa, bazując na wzorach sprzed 10 lat, nie ma perspektyw rozwoju. Ale to już chyba wszyscy wiedzą. Ostatnie lata to dla firm bursztynniczych czas wzmożonych poszukiwań nowoczesnych rozwiązań. W efekcie coraz więcej z nich inwestuje w bardziej efektywne maszyny, kolekcje coraz częściej projektowane są przy użyciu technik komputerowych i z uwzględnieniem aktualnych trendów. Zaczyna pojawiać się nietypowe spojrzenie na biżuterię, materiały, po które wcześniej w jubilerstwie nie sięgano, np. tekstylia, włókno węglowe, polimery, stal. Dużo się dzieje się na polu poszukiwania nowoczesnej formy biżuterii z bursztynem, której twórcy chcą dotrzeć do młodych oraz bardziej wymagających odbiorców. Główny nurt jest mniej poszukujący i opiera się na jej tradycyjnym postrzeganiu – ostatecznie gusta odbiorców nie zmieniają się aż tak szybko.
Firmy bursztynnicze czekają właściwie tylko na wytyczne, jakiego wzornictwa oczekują odbiorcy, bo to, że są mobilni i potrafią się w miarę szybko przestawić, pokazała dotychczasowa współpraca z Chinami.
Rzeczywiście oczekiwania klienta czynią cuda. Obserwowany w ostatnich latach skok cenowy surowca bursztynowego i wyrobów nim zdobionych zainicjował nowy trend: łączenie go ze złotem – materiałem znacznie cenniejszym niż tradycyjnie dotychczas używane srebro. Dzięki temu polskie bursztynnictwo wspięło się na wyższy poziom jubilerstwa, a jego wyroby stały się bardziej wartościowe. Nie wiadomo, jakie będą nowe wymogi klientów, na ile zaakceptują nowości przygotowane na targi. Mam nadzieję, że producenci znajdą drogę do ich gustów i oczekiwań. Zwłaszcza, że coraz lepiej i szybciej wyczuwają puls rynku – impulsów dostarczają z pewnością targi bursztynu Amberif i Ambermart, ale także wiele innych światowych imprez dedykowanych biżuterii o szerszym zakresie tematycznym. Zdobyte tam doświadczenia i poczynione obserwacje pomagają im przy podejmowaniu strategicznych decyzji, także tych dotyczących wzornictwa.
Pomocny może się okazać program promocji „Moda Polska”, do którego została zakwalifikowana także branża bursztynnicza.
Trudno oceniać program, który jeszcze dobrze nie wystartował. Jedno jednak wydaje mi się już dziś jego dużym atutem: jest bardziej elastyczny niż poprzednia edycja i sprawia wrażenie lepiej uwzględniającego potrzeby firm jubilerskich biorących udział w zagranicznych imprezach targowych. Mam nadzieję, że agencja rządowa, która będzie odpowiedzialna za jego realizację, będzie blisko współpracowała z organizacjami branżowymi i szeroko pojętym środowiskiem bursztynniczym, tak by efektywnie realizować potrzeby uczestników tego programu i wykorzystać doświadczenia zdobyte w ostatnich latach. I zadbać o właściwą promocję polskiej biżuterii zagranicą – o tym, że bursztyn z Polski jest idealnym ku temu narzędziem, nikogo przecież nie trzeba przekonywać.
Ewa Rachoń jest komisarzem Międzynarodowych Targów Bursztynu, Biżuterii i Kamieni Jubilerskich Amberif