Powrót do koncesji łączonej na poszukiwanie i wydobycie bursztynu, możliwość ustanowienia zabezpieczenia roszczeń oraz zmiany w przepisach karnych – to propozycje geologa wojewódzkiego Michała Kowalskiego, które pomogą uregulować kwestie wydobycia bursztynu na Pomorzu.
Jakie są pana wrażenia po konferencji Problematyka poszukiwania, rozpoznania i eksploatacji złóż bursztynu na terenie woj. pomorskiego?
Ambiwalentne. Na tej konferencji obecne były dwie grupy interesantów: przedstawiciele administracji rządowej i samorządowej oraz przedsiębiorcy z branży bursztynniczej. Trudno było właściwie oczekiwać konsensusu, bo mają one sprzeczne interesy. Najważniejsze jest jednak to, że taka dyskusja w ogóle się odbyła. Mam nadzieję, że takie spotkania będą kontynuowane i w efekcie uda się wypracować nowe pomysły zmian legislacyjnych, które będziemy mogli jako Urząd Marszałkowski przedstawić Ministerstwu Środowiska.
Kilka już zostało przedstawionych, ale bez efektów.
Mam tego pełną świadomość, ale jestem przekonany, że kropla drąży skałę. Przedstawiliśmy Ministerstwu Środowiska koncepcję powrotu do koncesji na poszukiwanie i wydobycie oraz objęcia bursztynu prawem górniczym, zaś Ministerstwu Sprawiedliwości propozycję zakwalifikowania nielegalnego wydobycia jako przestępstwa. Podobne są wnioski z tegorocznego spotkania, dlatego nie będziemy się zrażać odmową, jak nam wytłumaczono, z powodu trudności legislacyjnych. Zwłaszcza że to jedyna szansa na uporządkowanie rynku bursztynu.
Dlaczego właśnie te zmiany miałyby być skuteczne?
Dzięki przywróceniu koncesji łączonej poszukiwawczo-wydobywczej w brzmieniu ustawy z 1994 roku udałoby się uniknąć podziału działalności wydobywczej na dwa etapy: poszukiwania i dokumentowania złoża kopalin oraz wydobycia na zasadzie koncesyjnej. Jedna koncesja poszukiwawczo-wydobywcza byłaby prawidłowa z tego względu, że poszukiwanie obecnie nie różni się zasadniczo od wydobywania kopaliny. Dla mnie jako geologa wojewódzkiego ma to znaczenie: czuję dysonans między tym, co stanowi prawo, a tym, co się dzieje w rzeczywistości. Działalność na nowych zasadach byłaby prostsza do kontrolowania, choćby w aspekcie rekultywacji terenu. Można by wykorzystać możliwość ustanowienia zabezpieczenia roszczeń, co pozwoliłoby na kontrolę rekultywacji terenu po skończonych robotach geologicznych. Takie zabezpieczenia roszczeń ustawa przewiduje tylko na etapie koncesji wydobywczej. Zdarza się, że teren nie został zrekultywowany w ogóle albo też w niewystarczającym stopniu.
Kolejna pana propozycja to podniesienie stawek eksploatacyjnych za wydobytą kopalinę.
Obecnie wynosi ona 10,26 zł i jest niewspółmierna do przychodów ze sprzedaży wydobywanego surowca. Oczywiście nie chodzi o to, by była ona swego rodzaju haraczem, na którym państwo ma zarabiać, ale też nie powinna być tak niska jak obecnie. Nowa kwota tej opłaty jest do dyskusji.
Wygląda na to, że droga do uporządkowania rynku bursztynu będzie oznaczać dodatkowe utrudnienia dla firm legalnie poszukujących bursztynu.
Przede wszystkim należy pamiętać, że poszukiwanie kopalin to nie jest nakaz, tylko możliwość prowadzenia działalności gospodarczej na określonych warunkach prawnych. Koncesja nie jest utrudnieniem – to tylko inna forma pozwolenia na wykonywaną działalność, z którą wiążą się określone korzyści dla środowiska. Ale i dla samych poszukiwaczy: koncesja daje im m.in. możliwość samodzielnej regulacji siatki odwiertów, co nie jest możliwe w przypadku samego tylko projektu robót geologicznych.
Są inwestorzy, którzy nie unikają opłat i nie ma dla nich znaczenia, czy jest to 10 czy 20 zł za kilogram kopaliny, bo i tak im się to opłaca – zważywszy na aktualne ceny surowca bursztynowego. Ale są też przedsiębiorcy, którzy uchylają się nawet od uiszczenia obecnej stawki, nie zgłaszając jakiegokolwiek wydobycia. Mało prawdopodobne jest, że inwestor prowadził roboty przez np. rok i nie uzyskał kopaliny. Ze 100 zatwierdzonych projektów geologicznych na poszukiwanie bursztynu nie mamy ani jednej dokumentacji złożowej. Koncesja poszukiwawczo-wydobywcza mogłaby to zmienić.
Trzecia propozycja dotyczy zaostrzenia kar za nielegalne wydobycie.
Wszyscy zgadzają się z tym, że ograniczenie a nawet wyeliminowanie nielegalnego wydobycia spowodowałoby przejście wielu dotychczasowych poszukiwaczy do działalności legalnej. Wydobywając bursztyn bez pozwolenia, łamią prawo. Obecnie to im popłaca, ponieważ konsekwencje są nieadekwatne w stosunku do zysków: zazwyczaj 500 zł mandatu, przepadek urobku i narzędzi. Gdyby udało się doprowadzić do klasyfikacji nielegalnego wydobycia jako przestępstwa i co za tym idzie, zaostrzyć kary, jestem pewien, że wszyscy by składali wnioski o koncesje poszukiwawczo-wydobywcze. Byłby to też ukłon w stronę tych wszystkich, którzy poszukują bursztynu legalnie.
Co z nielegalnym wydobyciem na terenach prawnie chronionych? Czy jest jakiś pomysł na rozwiązanie tego problemu?
Wracamy do punktu dyskusji o karach za taką działalność. Einstein kiedyś powiedział, że najrozsądniejszym sposobem wychowywania dzieci jest oddziaływanie własnym dobrym przykładem, a jeśli się nie da inaczej, to odstraszającym przykładem. Myślę że odstraszające wyroki za taką działalność przyniosłyby efekt.
Nie zniechęca pana brak efektów dotychczasowych działań?
Lepiej jest więc nie robić nic? Oczywiście można siedzieć z założonymi rękami, ale świadomość społeczna się przez to nie poprawi: wszyscy wiemy, że nad bursztynem i nad całą branżą bursztynniczą ciąży odium nielegalności i szarej strefy. A to raczej nie wspiera ani promocji, ani sprzedaży. Ta myśl powinna przyświecać wszystkim tym, którzy kupują surowiec bez faktur. Oczywiście Urząd Marszałkowski, Straż Graniczna, Policja czy RDOŚ mają inne cele: stać na straży prawa oraz chronić środowisko. Choć mogą się wydawać sprzeczne, da się je pogodzić.
Gdyby marszałek hipotetycznie posiadał władzę ustawodawczą, w zakresie województwa pomorskiego problem legalizacji rynku bursztynu zapewne już dawno zostałby rozwiązany. Ale ustawodawca jest w Warszawie i zapewne z jego perspektywy problematyka bursztynu to mało znaczący, lokalny problem. Z naszej zaś ważny, dlatego nie będziemy ustawać w staraniach o zmiany na lepsze.