Złoża bursztynu na Lubelszczyźnie i perspektywa ich wydobycia budzą niezmiennie wiele emocji. Nastroje podgrzewa brak rzetelnych, pogłębionych informacji w mediach. A studzi je Krzysztof Czuryłowicz, młody geolog, specjalista w dziedzinie złóż bursztynu.
Jak reagujesz na liczne w ostatnim czasie doniesienia medialne na temat złóż bursztynu na Lubelszczyźnie?
Z jednej strony z dużym entuzjazmem, zwłaszcza że dobrze życzę inicjatywie uruchomienia wydobycia bursztynu w moich rodzinnych stronach. Z drugiej zaś strony doniesienia prasowe często pozostawiają wiele do życzenia pod względem merytorycznym. Najlepszym tego przykładem jest podana w ubiegłym roku informacja o rzekomym zatkaniu przez bursztyn instalacji podczas szczelinowania hydraulicznego w trakcie poszukiwania gazu łupkowego. Praktycznie nie jest to możliwe.
Media ochoczo podają także szacowane na 1 088 ton zasoby złoża Górka Lubartowska, ale nic już nie wspominają o tym, że to kategoria D.
Do każdej kategorii w prawie geologiczno-górniczym jest przypisana określona wielkość błędu oszacowania, co powoduje, że te zasoby mogą mieć pewne spektrum możliwych wyników. W praktyce oznacza to, że w rzeczywistości możemy uzyskać szacunki zasobów zarówno większe, jak i mniejsze. W tej kategorii wielkość błędu to 40% – a to bardzo dużo. Wyrwanie tej wartości z konspektu wprowadza w błąd i powoduje niezdrową gorączkę.
Z tego wynika, że bursztynu może być tam ok. 500, ale i ponad 1600 ton?
Można tak do tego podejść. Przeprowadzona przeze mnie analiza dowodzi, że podane w dokumentacji zasoby są generalnie adekwatne do przyjętej kategorii, jak również pozwala przykładowo określić minimalną wielkość zasobów geologicznych w złożu, która oscyluje w granicach 189 ton. Tak znacząca różnica jest pochodną zarówno ilości, jak i reprezentatywności pozyskanych danych w trakcie rozpoznania złoża. Oszacowanie zasobów złoża jest trudne do wykonania, m.in. z powodu często losowej struktury przestrzennej koncentracji surowca w złożu paleogeńskim. Należy mieć również na uwadze, że mamy do czynienia z zasobami geologicznymi, podczas gdy najważniejsze dla potencjalnych inwestorów są zasoby przemysłowe, do oszacowania których konieczne jest uwzględnienie kryterium zarówno ilościowego (np. zasobność), jak i jakościowego (np. udział określonych frakcji) w odniesieniu do surowca bursztynowego.
Czy są to wystarczające dane do podjęcia wydobycia?
Moim zdaniem konieczne jest wykonanie dodatkowych prac, które uszczegółowiłyby i ewentualnie zweryfikowały wyniki tych dotychczasowych. Dokumentacja przygotowana przez Przedsiębiorstwo Geologiczne POLGEOL pochodzi z późnych lat 80., kiedy nie było jeszcze opracowanych zasad dokumentacji poszukiwania złóż bursztynu – opracowano je dopiero w 2010 roku. Więc złoże to, odkryte w czasie dokumentowania złóż piasków budowlanych, nie zostało wystarczająco dobrze – z perspektywy dzisiejszych wymogów – zbadane i udokumentowane. Mając na uwadze niewielki uzysk rdzenia, rzędu 10–40%, jak i wielkość pobranych prób, należy podać w wątpliwość reprezentatywność parametrów statystycznych głównych parametrów złożowych. W trakcie małośrednicowego wiercenia obrotowego z wykorzystaniem koronki rdzeniowej mogło dojść do skruszenia większych frakcji bursztynu, wskutek czego udział klas frakcji bursztynu 1-2 mm jest prawdopodobnie zawyżony. Dodatkowo należy się spodziewać, że w trakcie wiercenia mogło dojść do wypychania większych okruchów przez koronkę wiertniczą w kierunku ścian otworu, co z kolei wpłynęło na obniżenie parametrów zawartości procentowej bursztynu i udziału frakcji grubszych.
Jest jeszcze kwestia samych złóż.
Złoża paleogeńskie, w których występuje bursztyn, są uznawane jako stratoidalno-gniazdowe, co również zostało potwierdzone w trakcie moich analiz zawartości procentowej bursztynu w osadzie. Udało mi się zinterpretować szereg struktur, w obrębie których występuje bursztyn, pewne prawidłowości zalegania bursztynu w złożu, w jakich partiach profilu utworów paleogeńskich mniej więcej są zlokalizowane te najbardziej perspektywiczne strefy złożowe. Uważam, że największą wartość mają te opracowania, w których można osobiście uczestniczyć. Warto mieć swój punkt odniesienia – swoje wiercenia, które posłużą do weryfikacji danych zawartych w dokumentacji złoża. Oczywiście wiąże się to z kosztami, ale to jest jedyna szansa na ograniczenie ryzyka inwestycyjnego. Moim zdaniem, dokumentację surowcową należy potraktować jako solidną bazę wyjściową do własnych badań. Siatka istniejących otworów i wyniki zasobności na pewno są elementem pomocnym przy wskazaniu działek i projektowaniu dalszych prac. W oparciu o istniejącą dokumentację geologiczną trudno będzie jednak stworzyć model ekonomiczny, jak również przewidzieć potencjalne zyski z wydobycia. Do tego potrzebne są reprezentatywne próby – a to leży już w gestii potencjalnego inwestora.
Jakie metody wydobycia wchodzą Twoim zdaniem w rachubę?
Możliwości są zdeterminowane m.in. przez plan zagospodarowania przestrzennego. W grę wchodzi na pewno metoda odkrywkowa – jest ona jednak bardzo kapitałochłonna, ponieważ początkowe nakłady na udostępnienie górotworu oraz jego odwodnienie są bardzo wysokie. Temu zadaniu może podołać poważny inwestor lub zawiązana do tego celu spółka. Konsekwencją zastosowania tej metody będą nie tylko zmiany w krajobrazie, ale także zmiany stosunków wodnych, tj. obniżenie poziomu wód gruntowych. Ciekawą alternatywą dla metody hydraulicznej są refulery: do otworu zapuszczana jest głowica, która wypłukuje surowiec pod wysokim ciśnieniem. Te urządzenia służą do oczyszczania portów i eksploatacji żwiru. Nie umiem jednak precyzyjnie odpowiedzieć, na ile sprawdziłyby się przy wydobyciu bursztynu i nie niszczyłyby go w trakcie. Zwłaszcza że bursztyn zalega tam w osadach eoceńskich w zwartych mułkach, co może stwarzać problemy przy tradycyjnie prowadzonej eksploatacji z wykorzystaniem metody hydraulicznej. Procesy diagenezy i głębokość zalegania stropu utworów bursztynonośnych do 15 metrów powodują bowiem, że być może nie uda się utrzymać wystarczającego ciśnienia wody. Niemniej ostateczną odpowiedź na to pytanie pozostawiam praktykom. Moim zdaniem warto uzbroić się nie tylko w badania geologiczne, ale też w różne scenariusze ekonomiczne, które pozwolą znacząco ograniczyć ryzyko. Oczywiście istotnym czynnikiem w tych scenariuszach jest zdolność przewidywania cen surowca w dłuższej perspektywie czasowej, co przy ich niestabilności jest mało realne.
Na ile Twoja praca doktorska może się przyczynić do lepszej rozpoznawalności tych złóż?
Zaproponowana przeze mnie metodyka badań została w dużej mierze zaczerpnięta z branży naftowej, która przez wiele lat wypracowała szereg analiz pozwalających na przeprowadzenie skutecznej prospekcji złożowej, nawet w warunkach ograniczonej ilości danych archiwalnych. Moja praca doktorska porusza aspekt stricte naukowy, jako że głównym celem badawczym było określenie związku występowania nagromadzeń bursztynu z procesami depozycji osadu zachodzącymi wzdłuż południowego brzegu paleogeńskiego basenu morskiego, który kontynuował się na obszary dzisiejszej NW Ukrainy, gdzie prowadzona jest eksploatacja surowca bursztynowego. Oprócz tego praca posiada walory praktyczne z punktu widzenia podmiotów komercyjnych, gdyż podjąłem się opisu struktury zmienności i form koncentracji surowca w złożu Górka Lubartowska.
Przeprowadziłem również analizę scenariuszową ukierunkowaną na wskazanie najbardziej perspektywicznych partii surowcowych na terenie złoża. Szczególną wagę przywiązałem do rekonstrukcji przestrzennej architektury depozycyjnej utworów eoceńskich na terenie złoża, jako że jest to element kluczowy dla określenia genezy osadów bursztynonośnych i wskazania przesłanek poszukiwawczych. Uważam, że przeprowadzone przeze mnie kompleksowe studium geologiczno-złożowe złoża bursztynu Górka Lubartowska wnosi nową jakość do istniejącej już dokumentacji poprzez weryfikację zasobów oraz w/w walory praktyczne. Również w trakcie prac terenowych udało mi się opisać kilka nowych lokalizacji wystąpień bursztynu na obszarze pomiędzy Lubartowem, Parczewem i Ostrowem Lubelskim, gdzie osady eoceńskie zalegają pod niewielkiej miąższości nadkładem osadów plejstoceńsko-holoceńskich.
Na ile Twoja praca może zostać wykorzystana na etapie prac poszukiwawczych i eksploatacyjnych złóż i nagromadzeń bursztynu na obszarze pomiędzy Lubartowem a Parczewem?
Aspekt złożowy pracy ogranicza się wyłącznie do terenu złoża bursztynu Górka Lubartowska, dla którego przeprowadziłem kompleksową analizę złożową z wykorzystaniem narzędzi modelowania przestrzennego, ukierunkowaną na ograniczenie ryzyka inwestycyjnego poprzez opracowanie analizy scenariuszowej mającej na celu określenie najbardziej perspektywicznych partii surowcowych na terenie tego złoża oraz opis struktury zmienności i form koncentracji surowca bursztynowego. Ta część pracy stanowi bardzo solidne podwaliny do wskazania również obszarów, które wymagają przeprowadzenia dodatkowych badań, jako że dużo czasu poświęciłem tzw. analizie niepewności geologicznej, której zadaniem jest ocena wiarygodności przyjętych założeń oraz uzyskanych wyników. Życzyłbym sobie i lokalnej społeczności, z którą się identyfikuję z racji mojego pochodzenia, aby mój wkład pracy znalazł przełożenie w praktyce poszukiwawczej.
Krzysztof Czuryłowicz jest doktorem nauk o Ziemi, w październiku ub.r. obronił pracę doktorską „Geologiczno-złożowe uwarunkowania nagromadzeń bursztynu w utworach paleogeńskich w rejonie Parczewa i Lubartowa” na Wydziale Geologii Uniwersytetu Warszawskiego. Swoją pracę naukową prowadził w Dziale Bursztynu Muzeum Ziemi PAN oraz w Państwowym Instytucie Geologicznym – Państwowym Instytucie Badawczym w Warszawie. Obecnie pracuje w branży naftowej.