Polska branża bursztynnicza to kolos na glinianych nogach – największe na świecie centrum obróbki bursztynu bez zaplecza surowcowego. Jego niedobór był odczuwany już w ubiegłych latach, ale nigdy nie było jeszcze tak źle jak teraz. Krzysztof Lalik z firmy Golden Amber wyjaśnia, skąd te kłopoty i jakie będą ich konsekwencje dla rozwoju branży.

Bursztyn jest ostatnio gorącym tematem w polskich mediach, takim nagłym fantastycznym odkryciem. Złoża szacowane na 1100 ton o wartości ponad 7 bilionów zł – to robi wrażenie. Na Tobie też?

Mnie to chore zainteresowanie bursztynem nie tyle irytuje, co niepokoi. Zwłaszcza jeśli pisze się w sposób świadczący o braku znajomości tematu choćby w stopniu podstawowym. I niestety bez świadomości konsekwencji. Dla dziennikarzy mediów ogólnopolskich nie ma znaczenia frakcja bursztynu – dla nich bursztyn to bursztyn, każdy kawałek można kupić i sprzedać w cenie wyższej niż złota, bo to przemawia do wyobraźni czytelników. Ludziom się potem wydaje, że za byle kawałek skamieniałej żywicy uzyskają taką właśnie cenę i czują się oszukani, kiedy nikt im nie chce tyle zapłacić. Ale nie zwalają tego na dziennikarzy, tylko na chciwość bursztynników.

A ile mogą dostać realnie?  

Cena kilograma dużych, ładnych i dobrej jakości bryłek o wadze od 100 do 200 gram to dziś ok. 20 tys. zł. Najbardziej pożądane są obecnie bryłki z przedziału  wagowego 10-20 gram – można za nie dostać nawet kilka tys. zł. Za te całkiem małe, dobrej jakości i poniżej 5 gram nie dostaniemy więcej niż 1000 zł.

Z czego wynikają tak wysokie ceny?

Z braku surowca na rynku. Dzieje się tak wskutek zmian w systemie dystrybucji w Bursztynowym Kombinacie w Jantarnym. Jeszcze do niedawna zdecydowaną większość urobku odbierał z kopalni niejaki Wiktor Bogdan, który sprzedawał go głównie zagranicę. Na tym surowcu bazowało wiele polskich zakładów przetwórczych, akceptując warunki cenowe dyktowane przez „bursztynowego króla”. Teraz „król” zniknął, problemami surowcowymi zainteresowała się władza w Moskwie i to ona nakazała zmianę zasad: pierwszeństwo w dostępie do surowca zyskali pomijani dotychczas producenci z obwodu kaliningradzkiego, a eksport został od stycznia br. wstrzymany.

Wiktor Bogdan podkreślał w rozmowie kilka miesięcy temu, że polskie firmy powinny mu dziękować za wzrost cen: gdyby wypuszczał na rynek cały posiadany surowiec, bursztyn byłby nadal tanim materiałem do wyrobu tanich pamiątek. Kontrolując rynek i utrzymując podaż poniżej popytu, doprowadził do wzrostu cen. Skok cenowy ostatnich lat to już zasługa Chińczyków.  

Chińczycy od wielu lat kupowali bursztyn, również od Wiktora Bogdana.

Owszem, ale kiedyś nie było tam jeszcze takiego boomu na bursztyn jak teraz.

Nie był taki duży, ponieważ jeszcze kilka lat temu na rynku chińskim działały tylko 3-4 firmy zajmujące się dystrybucją bursztynu. Podobnie jak to można było obserwować swego czasu na rynku polskim, pracownicy tych firm, widząc perspektywę własnego rozwoju, pootwierali własne firmy, więc namnożyło się pośredników. A i rynek mocno urósł, zwłaszcza w ostatnich latach, kiedy o bursztynowym fenomenie zaczęło się mówić w ogólnokrajowych mediach. Dla Chińczyków bursztyn to nie tylko tradycyjny kamień zapewniający zdrowie i szczęście, ale i intratna inwestycja – im droższa, tym lepsza.

Długo jeszcze będzie trwał ten boom na bursztyn?

Nie wygląda na to, by zbyt szybko miał się skończyć. Chiny to niezmiennie bardzo chłonny rynek. To kraj rozwijający się nadal dynamicznie, gdzie coraz więcej ludzi zarabia coraz większe pieniądze. Ceny wzrosły  tam w ciągu 10 lat średnio dziesięciokrotnie. Przed dekadą sprzedawałem bursztyn we frakcji 100 g po 1800 zł, dziś cena osiągnęła poziom 20 000 zł.  

Po czym poznamy,  że chiński rynek bursztynu zaczyna zwalniać?

Po spadku ilości zamówień z tego regionu. Ale na razie nic na to nie wskazuje. Chińczycy chcą nadal kupować od nas bursztynowe wyroby, bo cenią produkty europejskie. I nie straszne im kolejne podwyżki cen surowca, a więc i gotowych wyrobów.  Wygląda na to, że ciągle jeszcze nie osiągnęły one apogeum.

Zajmujesz się również poszukiwaniem i wydobyciem.

Na razie tylko poszukiwaniem, które prowadziłem na jednej z działek miejskich wydzierżawionych na przetargu w październiku 2007 r. Obecnie wydzierżawiłem kilka działek od prywatnych właścicieli w celu poszukiwania i mam nadzieję, że również wydobycia.  

Czy szukając bursztynonośnych działek, bazujesz na odnośnych opracowaniach Państwowego Instytutu Geologicznego i firmy POL-GEOL, na które media tak chętnie się powołują?

Nigdy z nich nie korzystałem. Zresztą to i tak tylko wstępne opracowania, konieczne są dalsze badania. Ja wolę bazować na informacjach od moich znajomych z całej Polski, którzy wiedzą, czym się zajmuję, i dają znać, jeśli usłyszą, że ktoś gdzieś znalazł bursztyn. Jeżdżę więc potem od domu do domu, wypytuję starszych ludzi, którzy pamiętają dawniejsze czasy… Najlepszym miejscem do pozyskiwania informacji jest nierzadko mały sklepik… Dużo się można tam dowiedzieć, choć nie zawsze są to informacje aktualnie przydatne.

Jak często się udaje namierzyć miejsce występowania bursztynu?

Bardzo rzadko niestety. Ludzie coś pamiętają, ale nie pamiętają zbyt dokładnie. Ale jakoś tak się przyzwyczaiłem, że sprawdzam co ciekawszy trop. Obecnie skupiam się jednak na poszukiwaniu na działkach dzierżawionych od prywatnych właścicieli. Chcę ich wydzierżawić jak najwięcej, by w ten sposób niejako zaklepać je sobie na przyszłość. Zakładam, że gdzieś coś znajdę.

Kiedy zaczynasz szukać?

Jak tylko zostanie zaakceptowany plan geologiczny.

Ile trzeba wydobyć bursztynu, by poszukiwane i wydobycie było opłacalne?

Nie da się tego tak jednoznaczne powiedzieć. Laikom może się wydawać, że wystarczy wydzierżawić działkę, wbić sztyce w ziemię i bursztyn popłynie szerokim strumieniem. Prawda jest taka, że nigdy nie wiemy, ile tego bursztynu uda nam się wydobyć, a pewne, dość wysokie zresztą, koszta musimy i tak ponieść: opracowania geologiczne, przygotowanie terenu i jego rekultywacja.

Poszukiwanie i wydobycie to obecnie gorący temat. Firma Euro City Investment wydzierżawiła prywatne działki na Lubelszczyźnie, Handel i Minerały Nowak będzie szukała bursztynu na Pomorzu. Czy to wystarczy na zaspokojenie potrzeb polskiej branży bursztynniczej odciętej aktualnie od surowca z Kaliningradu?

Nie sądzę. Zwłaszcza że nie mamy pewności, czy ten wydobywany w Polsce surowiec trafi do odbiorców w kraju, a nie na przykład w Chinach. Nie wystarczy nawet wtedy, gdy Kaliningrad zacznie wreszcie sprzedawać urobek z kopalni – wcześniej czy później to zrobi, bo przecież branża kaliningradzka nie jest w stanie wszystkiego sama przerobić.

Prognozy dla rynku bursztynu w Polsce?

Moim zdaniem dobre. Podaż będzie nadal dużo mniejsza niż popyt. Więc bursztyn stanie się jeszcze bardziej pożądanym towarem. Firmy, które będą to umiały dobrze wykorzystać, dostosowując charakter produkcji do potrzeb odbiorcy, nadal chińskiego i wymagającego, mają szansę na biznesowy  sukces. A przecież o to chodzi, prawda?