Jola Słoma & Mirek Trymbulak

Projektanci mody Jola Słoma i Mirek Trymbulak biorą udział w Gali Mody i Bursztynu na targach Amberif od samego początku. Ich pokazy przygotowane wspólnie z firmami Image Silver i Helena, Bogdanem Mirowskim i Dariuszem Zarańskim zawsze były ważnym wydarzeniem na scenie modowej. Nam opowiadają o przygotowaniach do najnowszego pokazu mody „Gwiazdy Heweliusza 2011”.

Jaką kolekcję zaprojektowaliście na Galę Mody i Bursztynu Amberif 2011?

Mirek Trymbulak: Tegoroczna kolekcja, której sponsorem jest Biuro Prezydenta ds. Promocji Miasta Urzędu Miejskiego w Gdańsku, będzie się nazywała „Gwiazdy Heweliusza 2011”. Nasz pierwszy pomysł na nią był inny, ale kiedy dowiedzieliśmy się, że w tym roku w Gdańsku będzie świętowany rok Heweliusza, natychmiast zmieniliśmy plany. Mieliśmy przy tym świadomość, że stylizacja na właściwie każdy temat jest bardzo trudna. Szczególnie że nie lubimy dosłowności w modzie, traktując zadany temat jedynie w kategoriach inspiracji.

Jola Słoma: Ogromną inspiracją i swego rodzaju przełomem w myśleniu o czasach renesansu była dla nas biografia Heweliusza. Człowieka, który miał wtedy największą lunetę na świecie, dwie kamienice z obserwatoriami i dwie żony. Pierwsza była bizneswoman – zarządzała kilkoma browarami, druga była bardzo zdolnym matematykiem – prowadziła wraz z nim matematyczne obliczenia. Zaskakujące jest to, że swoją drugą żonę, która w dniu ślubu miała 16 lat a on 52, Heweliusz wspomina jako przyjaciółkę i najlepszą towarzyszkę życia. Gdyby te kobiety nie spotkały w swoim życiu Heweliusza, najprawdopodobniej nie miałyby szansy, by zrealizować się życiowo i zawodowo. Z kolei gdyby nie takie kobiety, być może Heweliusz nie miałby komfortu finansowego, by prowadzić badania. To pokazuje, że już wtedy istniało partnerstwo.

Jak te inspiracje przekładają się na kolekcję?

Mirek Trymbulak: W hołdzie kobietom – gwiazdom Heweliusza – powstała kolekcja damskich strojów „biznesowych” inspirowanych tamtymi czasami. Będą to białe koszule, szyte tak trochę po męsku, ze sztywnymi kołnierzami i mankietami, drapowane i z grafikami – gwiazdozbiorami z rycin znalezionych w starych książkach z epoki. Mankiety będą jednak nie na guziki, tylko na spinki – te zaprojektuje Danuta Burczik-Kruczkowska. Ponadto bursztynowe korale jej autorstwa będą się łączyły z futrzanymi kołnierzami, czekamy jeszcze na projekty spinek do koszul. Będą one zestawione ze spódnicami w stylu biznesowym, wykonanymi z wełen ubraniowych o kolorystyce rozpiętej między czernią a szarością, przez indygo i granat. Stylizacja będzie iście heweliuszowska, ale oczywiście w damskim wydaniu: przedziałek pośrodku głowy, włosy lekko sfalowane… Wąsik, bródka…

Jola Słoma: Vivienne Westwood trochę nas ubiegła z tym wąsikiem, więc nie będzie on rysowany szarym kolorem nad ustami, zrobimy to trochę inaczej – nie będę zdradzać… Buty – dla odmiany – będą bardzo kobiece: takie trochę stylizowane na lata 50., na szpilce i z czubami.

Na Galę Mody i Bursztynu w Gdańsku przygotowujecie kolekcje od samego początku, czyli już od 18 lat. Jak oceniacie tę imprezę?

Mirek Trymbulak: Od kiedy pamiętam, przygotowujemy kolekcje tak, aby miały swoją premierę na Gali Mody i Bursztynu w Gdańsku. Potem oczywiście dbamy jeszcze o to, by poszły dalej w świat...

Jola Słoma: Niestety impreza jest zdecydowanie zbyt mało promowana w mediach, przez co nie jest wystarczającą reklamą ani dla projektantów biżuterii, ani też mody, a szkoda. Mamy nadzieję, że kiedyś to się zmieni.

Mirek Trymbulak: Pod względem promocji Gala nie za bardzo może konkurować z innymi wydarzeniami tego typu, jak choćby Łódź Fashion Week czy wiele warszawskich imprez. Ponadto gdańskie pokazy mają zróżnicowany poziom modowy. Nie da się ukryć, że część z kolekcji z aktualną modą nie za wiele ma wspólnego... Ubrania stanowią bazę do pokazania biżuterii, przez co całość może zainteresować głównie media związane z biżuterią, a nie modą. Ta z kolei jest w ważniejszych mediach pokazywana w kontekście celebrytów, którzy przychodzą na nią popatrzeć.

Ale chyba też organizator nie ma takiej ambicji, by Gala była imprezą modową.

Mirek Trymbulak: I dlatego nie ma pretekstu, by pokazywać ją w mediach, zwłaszcza, że chodzi tu o biżuterię a nie samą modę i jej „celebrycką” oprawę.

Jola Słoma: Poza tym, kto miałby to wydarzenie pokazywać, skoro magazyny kolorowe nastawione są na modę. I co miałyby pokazywać? Bursztyn, który według nich nie jest modny i nie znajduje się w głównym nurcie aktualnych trendów? Jest to nisza, bardzo fajna, którą kochamy od zawsze i która może być modna. Jest wielu twórców, którzy robią fajne i modne rzeczy. Bardzo dobrze w jeden z nurtów wpisuje się Danuta Burczik-Kruczkowska ze swoim nieszlifowanym bursztynem. Ciekawe były propozycje Image Silver, choć ich oferta handlowa była daleka od tej prezentowanej na Gali. Te pokazy muszą przekładać się na modową stronę naszego życia.

Gala Mody i Bursztynu to nierzadko pretekst, by pokazać potencjał, nawet jeśli na co dzień firma sprzedaje innego rodzaju biżuterię.

Mirek Trymbulak: Wydaje mi się, że te dwa rodzaje kolekcji powinny być jednak ze sobą połączone. Jak kolekcje prêt-à-porter i haute couture – powinny w jakiś sposób do siebie nawiązywać. Wiadomo, jedna jest projektowana z myślą o pokazie, druga do noszenia. Tak więc na Galę tworzymy kolekcje, której najważniejszym atutem nie jest to, by ktoś chciał ją kupić…

Jola Słoma: Bo jeśli mają to być ciekawe, pokazowe kolekcje, to nie mogą być projektowane pod klienta. My projektujemy tak, by nam się to podobało i żeby widz miał ucztę dla oczu. Oczywiście poszczególne ubrania nadają się do noszenia, jednak stylizacja nadaje całości zupełnie inny, przerysowany charakter. Nie wyobrażamy sobie, by na takiej imprezie jak Gala, pokazywać swoją ofertę handlową. Od tego są stoiska.

Lubicie pracować z biżuterią bursztynową?

Mirek Trymbulak: Z dobrą biżuterią bursztynową tak.

A jaka jest Waszym zdaniem dobra?

Jola Słoma: Przede wszystkim zaprojektowana z zachowaniem proporcji i perspektywy oraz pozostająca w zgodzie z trendami mody – a takiej jest na rynku ciągle jeszcze zbyt mało. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz organizowaliśmy pokaz na Amberifie, musieliśmy „walczyć” z producentami biżuterii, którzy upierali się przy twierdzeniu, że bursztyn wygląda dobrze wyłącznie na ubiorach z lnu i w czarnym kolorze. Przestrzegałam wtedy, że nieuchronną konsekwencją takiego myślenia będą wyłącznie klientki lubujące się w czerni i lnie. Nosi się już oczywiście bursztyn na co dzień i na kolorowych ubraniach, ale mam wrażenie, że w dużej mierze niewiele się zmieniło w postrzeganiu bursztynowej biżuterii. Producenci nie wiedzą, dlaczego ludzie jej nie kupują i wydaje im się, że to z powodu wysokich cen surowca. Ale skoro są nabywcy na bransoletkę od Yves’a Saint Laurenta za 2 tys. zł, to znaczy, że pieniądze są. Tylko nikt ich nie wyda na niewypromowany produkt. Być może przyczyną jego złej sprzedaży jest często również brak dbałości o produkt już na etapie projektowania: bywa, że biżuterię można oglądać tylko z góry, bo z każdej innej strony prezentuje się już dużo gorzej, a projekt daleko odbiega od aktualnej mody. Dlatego właśnie bardzo dobrze sprzedają się korale Danuty Burczik-Kruczkowskiej, ponieważ ona świetnie wpasowała się w aktualny nurt: dziwne, okrągłe kulki i dropsy, szerokie korale i bransolety wyglądające trochę jak z plastiku, matowe, jakby wyszlifowane. Są piękne i zagadkowe. A listki i kwiatuszki – jaka kobieta zechce to teraz nosić?

To będzie już Wasz drugi pokaz z Danutą Burczik-Kruczkowską – jak Wam się razem pracuje?

Jola Słoma: Współpraca zespołów projektowych jest bardzo ważna, jednak ważniejsza jest możliwość połączenia dokonań twórców biżuterii i mody. Jako projektanci mody nie narzucaliśmy Danucie Kruczkowskiej żadnych rozwiązań – ja też bym nie chciała, żeby ona skracała mi spódniczki czy poszerzała ramiona. W ubiegłym roku ta współpraca bardzo dobrze się sprawdziła, jestem przekonana, że tym razem też tak będzie.