Urodziła się w Gdańsku w roku 1974. Jest absolwentką Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Gdyni-Orłowie, odbyła następnie studia na Wydziale Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, zakończone pracą dyplomową pod kierunkiem prof. Franciszka Duszeńko. Ma w swoim dorobku udział w wystawach i pokazach w bardzo różnych dziedzinach – rzeźba, fotografia, biżuteria, wzornictwo, współpraca z projektantami ubioru. Jest członkiem zarządu Międzynarodowego Stowarzyszenia Bursztynników oraz członkiem STFZ.



Historia sztuki ma zwyczaj porządkować artystów według stylów. Czy uda się to w przyszłości w stosunku do artystów współczesnych? Czas pokaże, jednak coraz częściej spotykamy się z określeniem ‘styl indywidualny’, nie dający się jednoznacznie włożyć do określonej szufladki. Wydaje się, że to właśnie dotyczy Doroty Kos. Używając określenia zapożyczonego z lingwistyki, można mówić o jej rozpoznawalnym idiolekcie. Na pierwszy rzut oka związek jej prac – biżuterii, rzeźby i instalacji jest trudno, a jeżeli, to raczej intuicyjnie wyczuwalny, jednak bardziej wnikliwe spojrzenie a także rozmowa z artystką odkrywa wyraźną spójność jej działań.
Pomostem pomiędzy instalacją z ogromnych gipsowych ziaren zboża, organicznymi formami z gipsu, tkaniny, papieru a nieregularnym parkietem ‘Bursztynowej Deseczki’, czy biżuterią o prostych, geometrycznych formach, okazują się rośliny. Rośliny są fascynacją Doroty i przenikają jej myśli, filozofię, wyobraźnię. Instalacja, w której własnoręcznie drukowane i zszywane książki przerastają korzenie zasianej na nich fasoli, jest niemal autoportretem. Dorota Kos odnosi się do roślin, powiedziałbym żartem, z ‘pietyzmem mondrianizmem’, bo bursztynowo-drewniane, precyzyjne kompozycje, w których z szacunkiem wykorzystuje nawet najmniejsze kawałeczki roślinnych materiałów, przypominają bardzo malarstwo Pieta Mondriana.



Sama artystka tak mówi: „Dla wielu ludzi rośliny są biernym składnikiem krajobrazu, tłem dla żyjących w nim zwierząt. W ich mniemaniu najczęściej istnieją tylko po to, by je eksploatować jako surowiec. Moje prace są próbą wglądu w bardzo zróżnicowany świat roślin zielonych. Ich życie toczy się w tempie innym od naszego i być może to z tego powodu zapominamy, że są one żywymi organizmami, podobnymi do nas samych. Podobnie jak my, chociaż na swój sposób, mogą widzieć, liczyć, komunikować się między sobą, są wrażliwe na najlżejszy dotyk i określają czas ze zdumiewającą precyzją. Człowiek dzieli z przyrodą ten sam los, podlega cyklom narodzin, życia, śmierci, odrodzenia. Zmarli wracają na łono Matki Ziemi z nadzieją dzielenia losu zasianego ziarna. Pochówek w pozycji embrionalnej występujący w wielu archaicznych kulturach oznacza nadzieje na ponowne rozpoczęcie życia.(...) Święty czas jest czasem cyklicznym.”
W ten sposób można zrozumieć Doroty fascynację bursztynem. Żywica drzew, niegdyś żywych i zielonych, zawierająca wewnątrz części innych roślin, przeobrażona w piękny, słoneczny, otoczony mitami kamień, jest dla niej śladem istnienia tego świętego, cyklicznego czasu.
Inne informacje związane z tym tematem:
Amberif Design Award
Laureaci Elektronosa: Angelina Stoykova

Laureaci Elektronosa: Klementyna Pielaszkiewicz