W stronę bursztynu bałtyckiego pchnęło go zamiłowanie do materiałów organicznych, których często używał w swoich pracach. Odkrył, że również bursztyn – odpowiednio wyszlifowany – jest wdzięcznym materiałem do opowiadania historii.

Pierwszą pracę bursztynową wykonał w 1999 r. na konkurs Amberif Design Award – jego bursztynowa łódka z diamentami wewnątrz nie spełniła jednak warunków konkursu (zakupił ją Fritz Falk, dyrektor Muzeum Biżuterii w Pforzheim do muzealnej kolekcji). Druga próba rok później przyniosła mu Nagrodę Bursztynową dzięki pracy zatytułowanej „Maska”. Z otrzymanego bursztynu wykonał symboliczny naszyjnik z wyrzeźbionymi uszami. Od tego czasu bursztyn bałtycki jest stale obecny w jego pracowni na Majorce, gdzie w przeszłości organizował także warsztaty z jego obróbki.

Polecamy: Przygoda z bursztynem - rozmowa z Wilhelmem Tasso Mattarem

Jak sam przyznaje, dużo czasu upłynęło, zanim zaczął postrzegać bursztyn jako materiał artystyczny. Przez długie lata nie chciał mieć z nim nic wspólnego, ponieważ kamień ten kojarzył mu się bardzo konserwatywnie – również w Niemczech na kilka długich dziesięcioleci został sprowadzony do taniej pamiątki znad morza, co skutecznie zniechęcało artystów do podjęcia wyzwania zmiany jego wizerunku. „Choć na przełomie tysiącleci niewiele się pod tym względem zmieniło, ja zacząłem patrzeć na bursztyn inaczej: dotarło do mnie, że warto go użyć, kiedy ma się coś specjalnego do powiedzenia. Odkryłem też, że wystarczy go inaczej wyszlifować niż powszechnie to robiono, i już można opowiadać historie, których nijak nie da się opowiedzieć za pomocą innych kamieni” – wspomina po latach.

Tasso uwielbia opowiadać historie – jego prace są pełne znaczeń, nawiązań do przeszłości, mitologii, literatury i sztuki, a przede wszystkim są nośnikiem emocji – ale nie lubi opowiadać o tym, co stworzył: „To tylko ozdoby, z których każdy wyczyta to, co chce”.