Chińczycy przestali kupować surowiec, nie są także zainteresowani wyrobami z bursztynu w takich ilościach, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Znalazło to odzwierciedlenie na zakończonych właśnie Międzynarodowych Targach Bursztynu Ambermart w Gdańsku. Choć klientela z Azji była dość liczna, to jednak ich siła nabywcza była znacznie mniejsza. Kupowali wyroby o znacznie mniejszej gramaturze, niż nas dotychczas przyzwyczaili. I tak powodzeniem cieszyły się naszyjniki i bransolety z kulek o średnicy 7 i 8 mm, podczas gdy jeszcze na Amberifie były one głównie 10-15-milimetrowe. Z obserwacji i rozmów z wystawcami zakładam, że wielu z nich zakończyła Ambermart z rozczarowaniem.
Ale właściwie trudno się temu dziwić, zważywszy na niepewną sytuację na rynku surowca. Zimą producenci w popłochu kupowali surowiec w obawie przed jeszcze wyższymi cenami. Wszyscy spodziewali się spadków, ale nikt nie wiedział, kiedy one nastąpią. Wiosną producenci nie kupowali już surowca na zapas, starali się produkować z dnia na dzień, lub pod ustalone zamówienia. Surowiec skupowali pośrednicy, starając się jak najszybciej wysłać go chińskim odbiorcom. W momencie spadku, kilku z nich zostało z drogim surowcem.
Zresztą spadki tych cen nie są aż tak duże, by mogły wpłynąć znacząco na spadek cen gotowych wyrobów, a już z całą pewnością nie w sektorze wyrobów z dużymi bryłami. Ostatnie wzrosty odbywały się w stosunkowo krótkim czasie, tak więc trudno odnosić się do poziomu cen pomiędzy Amberifem a końcem maja. To zaledwie dwa miesiące, a wzrost cen był w tym czasie najbardziej dynamiczny, zaś produkcja biżuterii mocno zwolniła.
Trudno powiedzieć, co się będzie dalej działo z cenami. Jedno jest pewne: są już tak wysokie, że mogą je zapłacić jedynie Chińczycy i sklepy bazujące na turystach z Państwa Środka, reszta świata nie nadąża. Mówi się o zmowie cenowej najprawdopodobniej kilku dużych chińskich firm, które mogły albo tylko rozpuścić plotkę, albo rzeczywiście przestać kupować surowiec, żeby w ten sposób doprowadzić do spadku cen. Czy to się może udać? Trudno przewidzieć nawet najbliższą przyszłość, zwłaszcza że nikt tego rynku nie kontroluje, a surowcem obracają w dużej mierze firmy, które niezbyt dobrze ten rynek i jego prawidła znają.
Polska branża ma na tę sytuację niewielki wpływ. Z grubsza licząc, mamy może jakiś 15-20 procentowy udział w globalnym rynku, podobnie szacuję branżę litewską, a reszta „bursztynowego tortu” przypada na Azję, w tym Chiny. O naszej przyszłości zadecydują więc Chińczycy – jako największy rynek zbytu, i Rosjanie – jako największy dostawca surowca. My musimy być elastyczni i obserwować uważnie zachodzące zmiany. Zwiększajmy rodzime wydobycie, będziemy bardziej niezależni.