Z niecierpliwością czekamy wszyscy na normę na bursztyn bałtycki i bezwzględnie jest ona potrzebna. Często spotykamy się ze stwierdzeniem, że norma stanie się ważna z punktu widzenia producentów i sprzedawców, ale także odbiorców ostatecznych, ponieważ ochroni również ich interesy. Zastanówmy się jednak, czy używając naukowych określeń opisujących bursztyn poddany określonym procesom obróbki, nie wystraszymy klienta docelowego.

W oparciu o normę biżuteria z bursztynem będzie certyfikowana, ale czy zawarte tam określenie „bursztyn modyfikowany” nie wzbudzi niechęci kupującego? Czy słowo „modyfikowany” nie zostanie zrozumiane jako „gorszy”, psując automatycznie przyjemność zakupu? W środowisku producentów i sprzedawców biżuterii bursztynowej od lat funkcjonują określenia: bursztyn łuskowany lub bursztyn klarowany. Czy Państwa zdaniem takie nazewnictwo dla bursztynu termicznie modyfikowanego nie jest bardziej „przyjazne”? Chodzi przecież tylko o nazewnictwo, nic więcej, bo jedno i drugie określenie mówi przecież prawdę o sposobie jego obróbki.

Większość wytwarzanej biżuterii bursztynowej jest zdobiona bursztynem klarowanym i łuskowanym, czy zatem zdajemy sobie sprawę z tego, jak naukowe określenia procesów, którym poddawany jest bursztyn, odbierze klient docelowy? Zastanówmy się, czy słowo modyfikowany nie wzbudzi wątpliwości klienta, czy to, co chce nabyć, wciąż jest bursztynem...?

Marcin Wesołowski jest właścicielem firmy NAC Amber.