Kiedy na początku tego roku rozpoczynaliśmy prace w PKN nad polską normą na bursztyn bałtycki, ostrzegano nas, że w innych branżach pisaniu normy towarzyszyły burzliwe dyskusje i spory, a nawet demonstracje. Nie przypuszczałem jednak, że w naszym środowisku znajdą się bursztynnicy, którzy nagle stwierdzą, że tak naprawdę to nic o bursztynie bałtyckim nie wiemy.
Cieszę się z każdej pozytywnej informacji, więc warto odnotować, że polska norma na bursztyn bałtycki ma już swój numer: "PN-M-17008 Bursztyn – Klasyfikacja i badania" oraz kolejną grupę roboczą, powołaną tym razem przez Polski Komitet Techniczny nr 239 ds. Jubilerstwa PKN. Prace postępują i z tego należy się cieszyć. Już widać pierwsze efekty tych działań: bursztyn bałtycki znalazł się w rubrykach gospodarczych oraz w serwisach finansowych i giełdowych. Złoto Północy przestaje być w mediach ciekawostką znad morza, atrakcją dla turystów i pamiątką z Gdańska, a staje się normalnym przedmiotem obrotu gospodarczego, jak inne surowce. Fama o polskiej normie na bursztyn poszła tak mocno w świat, że nawet najbardziej znana rosyjska telewizja – oprócz, rzecz jasna stacji rządowych – dogłębnie zainteresowała się tym, co w Gdańsku wyprawia się w temacie " ruskogo jantaria" :)
Niestety smucić się także jest z czego. Przy okazji środowiskowych konsultacji wyłoniła się grupa osób, z których wypowiedzi można wywnioskować, że tak naprawdę nic o bursztynie nie wiemy i w tej sytuacji pisanie normy jest tzw. „mission impossible”. Nagle niektórzy specjaliści piszą do mnie, że "już kilka wieków temu bursztynnicy doskonale wiedzieli, że do wartościowania bursztynu nie wystarczy jego waga (masa)". Inni publicznie i na piśmie twierdzą, że "dodatek kwasu bursztynowego do niektórych naturalnych żywic w trakcie ich prasowania utrudnia wykrycie falsyfikatów bursztynu, bowiem ich analiza spektroskopowa w zakresie podczerwieni daje krzywą w jakiś sposób zbliżoną do sukcynitu". "Może okazać się w dalszych badaniach, że nawet dotychczasowa metoda IRS stanie się nieprzydatna dla celów jego identyfikacji" – konstatują. Nawet jeśli poddamy się tym "może" i uznamy ich rację bytu, to i tak zdrowy rozsądek podpowiada, że coś tu nie tak! Wszyscy mamy prawo wątpić, wszyscy mamy prawo szukać nowych perspektyw, ale bez przesady: codzienność podpowiada zupełnie coś innego. Oto raptem w ciągu ostatnich 120 dni nauka i praktyka o bursztynie poszła tak do przodu, że w zasadzie "ruszyły bryłę z posad bursztynowego świata". Tymczasem ciągle w hurtowniach, oprócz unikatów i większych bursztynów, handluje się przy użyciu klasyfikacji wagowej (nie do wiary:), a na swojej stronie internetowej Międzynarodowe Stowarzyszenie Bursztynników informuje o możliwości przeprowadzenia analizy spektrofotometrycznej bursztynów na Politechnice Gdańskiej. „Pojawiające się na rynku coraz częściej produkty o wyglądzie ‘bursztynowym’ powodują niekiedy konieczność przeprowadzenia badań potwierdzających, czy dany produkt jest lub nie jest bursztynem bałtyckim. Jedną z metod badawczych jest wspomniana spektrofotometria w podczerwieni” – czytamy w zakładce "Badanie bursztynu". Dalej następuje krótki opis procedury i stawka w złotych za badanie.
Od razu na myśl przychodzi słynne stwierdzenie „Wiem, że nic nie wiem”, przypisywane Sokratesowi. Co ciekawe, tak dokładnie sformułowane zdanie nie padło nigdy z jego ust – tak twierdzą inni filozofowie, uważając, że jest ono jedynie trafnym streszczeniem dłuższej wypowiedzi Sokratesa. Jak wiemy, filozof został oskarżony przez kilku Ateńczyków o bezbożność i psucie młodzieży. Oskarżyciele twierdzili, że Sokrates uważa siebie za najmądrzejszego ze wszystkich mieszkańców Aten. Filozof podczas swojej obrony chciał udowodnić, że jest inaczej. Opowiedział prokuratorowi, że w rozmowie z kimś, kto uchodził pośród ludzi za mądrego, starał się wykazać, że jest ktoś w Atenach mądrzejszy od niego. Jednak po krótkiej wymianie zdań doszedł do wniosku, że: „...od tego człowieka jestem jednak mądrzejszy. Bo z nas dwóch, żaden, zdaje się, nie wie o tym co piękne i dobre, ale jemu się zdaje, że coś wie, choć nic nie wie, a ja, jak nic nie wiem, tak mi się nawet i nie zdaje (że coś wiem). Więc może o tę właśnie odrobinę, jestem od niego mądrzejszy, że jak czego nie wiem, to i nie myślę, że wiem. (Platon, Obrona Sokratesa, 21B,C,D)”. Zalecam minimum dwukrotną uważną lekturę tej wypowiedzi, a wtedy mam nadzieję, jasnym stanie się, po co nam ta polska norma na bursztyn bałtycki.
Apeluję do wszystkich ludzi związanych ze Złotem Północy i skarbem Gdańska: napiszmy tę normę, choćby miała być nie tak doskonała, jak mogłaby być doskonałą za 5, 10 lat! Celem normy jest opisanie stanu teraźniejszego. Nasza branża zasługuje na normę, tak jak inne branże, bez względu na to, kto pierwszy wyszedł z tą inicjatywą. Wiele razy słyszeliśmy od przedstawicieli administracji rządowej, że dla urzędników w ministerstwach potrzebne są konkretne dokumenty i dane. Napisanie normy na bursztyn bałtycki dostarczy zwykłym klientom i kupcom, specjalistom, ekspertom i inwestorom podstawowych informacji o bursztynie bałtyckim, potwierdzonych przez niezależne i wiarygodne instytucje w Polsce, a potem w Europie. Norma przyspieszy proces profesjonalizacji wizerunku naszej branży i usprawni relacje biznesowe. I błagam, nie straszmy ludzi normą, jak kiedyś straszono dzieci czarną wołgą: z powodu normy nie zdrożeją wyroby z bursztynem, nie stracą sklepy i galerie, nie zbankrutują stowarzyszenia branżowe. To grozi nam raczej wtedy, gdy przyjmiemy strategię Sokratesa. A on, przypominam, zakończył życie, wychylając kielich cykuty. Lepiej przez długie lata pijmy za pomyślność i dobrobyt naszej branży bardziej smakowitymi napojami, i to na dodatek o barwie ukochanego przez nas bursztynu!
with best amber regards
Robert Pytlos
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Zdjęcie: Śmierć Sokratesa autorstwa Dawida