Szanowni Państwo, skoro prawie Wszyscy akceptujecie sytuację na rynku bursztynu, to jest to mój ostatni tekst na ten temat.

Styczeń. Napisałem list otwarty do „wszystkich” Możnych bursztynowego targowiska: Marszałka Województwa, Prezydenta Gdańska, Dyrekcji Targów. Prosiłem o działanie, które mogłoby naprawić to, do zepsucia czego się przyczynili, akceptując „martwy” regulamin. Z zakulisowych – bo w końcu co mnie to obchodzi – informacji wiem o spotkaniu Tych Najważniejszych. Był szum, że będzie ostro, wyrzucimy, nie pozwolimy etc.

Fajnie.

Zaczynają się Targi. Dziesiątki milionów euro zmienia właścicieli, przyjeżdżają tysiące kupców z całego świata. No i nie mogę napisać  złego słowa. Bo przecież toalety działają – a to jedyna rzecz, na którą zdają się mieć wpływ organizatorzy. Bo to, że trzeba czekać 30 minut do wjazdu na parking, bo szlabany szlag trafił, to przypadek. Zdarza się! Że epitety lecą kolejny rok przy wejściowych kołowrotkach – to nic. W końcu bądź młody i sprawny, przejdź przez bramkę w pięć sekund, a bagaże, znaczy zakupy, przerzuć górą. Za okupacji tak potrafiono, więc czemu nie teraz. Dlaczego ktoś jest tak ograniczony, że od lat tego nie naprawił, tylko stawia do pomocy ochroniarzy (którym współczuję), to wie tylko inny „błyskotliwy”, który go zatrudnił. Pewnie ten sam, który wybrał operatora do obsługi restauracji. Stare targi, stara restauracja – WSZYSCY z nostalgią ją wspominają, bo dziś to koszmar i dwie godziny oczekiwania. NĘDZA – to delikatne określenie. My przyjeżdżamy tutaj do pracy, a nie stać w kolejkach. Tylko że Dyrekcja Targów – Państwowych Targów – ma to gdzieś… Prywatny właściciel dawno by ich wyrzucił. Państwowy mecenas dalej ich hołubi.

A oznaczanie towaru? To już są tzw. „rzewne pisanki”. W 95% niepodpisany PRESS dumnie udawał NATURĘ ,w wielu przypadkach skutecznie, czego byliśmy świadkami.Dumne pianie Organizatorów zamilkło po przeliczeniu wpływów.

A Laboratorium? Zapytajcie Wystawców o profesjonalizm. Określa to jedno słowo: żenada. I jak ktoś chce mnie pozwać, zapraszam serdecznie. Nie przyjdę sam, tylko z pokrzywdzonymi kupcami, którym "Laboratorium" zarzuciło oszustwo, a potem się z tego wycofało. Zarobek uciekł, wstyd pozostał. C'est la vie!

Do dziś dziwią mnie dumne miny przedstawicieli MSB przechadzających się po Targach. Ale teraz przynajmniej rozumiem już ich lakoniczną odpowiedź na mój list otwarty. Byłem naiwny myśląc, że nazwa do czegoś zobowiązuje. Tymczasem ręka rękę myje, ważna jest kasa – a tej w tym roku było dużo.

Szanowni Państwo, skoro prawie Wszyscy akceptujecie tę sytuację, to jest to mój ostatni tekst na ten temat. Wystarczy. I wybaczcie mi, że na moim portalu nie przeczytacie już informacji o Targach Gdańskich, o Międzynarodowym Stowarzyszeniu Bursztynników i paru innych prywatnych osobach lub firmach. Nie widzę sensu, choć nie znaczy to, że straciłem wiarę w słuszność tego, o co przez chwilę walczyłem.

Pozdrawiam Wszystkich,

Tomasz Mikołajczyk