Targi inhorgenta europe 2010 były w moim odczuciu lepsze niż te ubiegłoroczne – choć rok temu także byłem zadowolony z ich przebiegu. Moje oczekiwania zostały niejako dopasowane do istniejącej, ciągle jeszcze noszącej znamiona kryzysowej sytuacji – z tej perspektywy impreza nawet je przerosła. Targi traktuję je w kategoriach inwestycji długoterminowej i nie oczekuję zbyt wiele i zbyt szybko. Są one także okazją do sprawdzenia reakcji klientów na proponowane wzornictwo: widać było, że im się podobała. Zdjęcie jednego z moich „przestrzennych” pierścionków pojawiło się na specjalnym seminarium poświęconym trendom jubilerskim na sezon wiosna-lato – wygląda na to, że świetnie wstrzeliłem się w modę.

Udało mi się nawiązać nowe, obiecujące kontakty i mam nadzieję, że one zaprocentują już w najbliższej przyszłości. W gronie nowych klientów znaleźli się Chorwaci, Słoweńcy i Bułgarzy – tym razem moje stoisko odwiedziło więcej osób spoza Niemiec. Zmienia się nie tylko struktura klientów, ale także obszar ich zainteresowań: punkt ciężkości zamówień z biżuterii z bursztynem zaczyna się przesuwać na biżuterię zdobioną kryształami – w tym roku było to już pół na pół. Widać, że sprzedaż bursztynowych wyrobów znacznie spadła. I to nie tylko w Niemczech, ale także w Anglii i Polsce. Choć niektóre rynki nadal pozostają wierne temu kamieniowi, np. Austria czy Stany Zjednoczone, także zamówienia klientów z Niemiec dotyczyły tylko bursztynu. Generalnie w tym sektorze klienci zamawiali mniej i ich zakupy były bardziej przemyślane.
Nie wiem, gdzie szukać przyczyn tych zmian, ale wydaje mi się, że raczej jednak nie w cenie wyrobów, tylko raczej w znudzeniu bursztynem. Jestem jednak pewien, że po okresie przestoju, wszystko wróci do normy.

Jacek Ostrowski jest właścicielem firmy Ostrowski Design