Rok 2009 był niewątpliwie trudny na całym świecie, szczególnie że docierały z zewnątrz sygnały o dużym spadku produkcji i eksportu we Włoszech czy też o ogólnym zahamowaniu sprzedaży diamentów w pierwszym kwartale roku. Trudno było przewidzieć, jak się ta sytuacja odbije na rynku bursztynu, który jest nierozerwalną częścią rynku jubilerskiego. Tak naprawdę nie wiemy tego z całą pewnością i dziś – nie dysponujemy żadnymi danymi liczbowymi, a nasze opinie opierają się głównie na relacjach firm.
Mimo tej niekorzystnej sytuacji zewnętrznej sytuacja gospodarcza w Polsce była dobra i to właśnie przyciągnęło do nas wiele zagranicznych firm, dla których mimo wszystko jesteśmy atrakcyjnym rynkiem zbytu. Zarówno to, jak i fakt, że rynek krajowy „wchłonął” część produkcji przeznaczonej na eksport złagodził skutki perturbacji na rynkach zagranicznych

Ubiegły rok był niewątpliwie okresem wzmożonej koncentracji na kliencie i poszukiwaniu nowych form dotarcia do niego. Mam tu na myśli nie tylko wzmożoną sprzedaż w Internecie czy coraz skuteczniejsze akcje marketingowe, ale także poszukiwanie takiego wzornictwa biżuterii, które idealnie trafiłaby w jego gust i oddawało nastroje czy nadzieje współczesnych użytkowników. Jestem przekonana, że to będzie wyzwanie dla producentów także i w 2010 roku.

Zgadzam się w pełni z Martinem Rappaportem, który twierdzi, że nic już nie będzie takie samo jak przedtem. Kryzys stał się dla wielu firm twardą szkoła przetrwania – na rynku zostaną ci, którzy odnajdą się w czasach nowych wartości, zmian technologicznych i pokoleniowej zmiany odbiorców i użytkowników biżuterii. Z pewnością pojawią się nowe szanse i możliwości. Już dziś nadchodzą pozytywne sygnały z rynków i dobre informacje o poziomie świątecznej sprzedaży, co dobrze rokuje na bieżący rok. Choć niewątpliwie będzie to kolejny rok zaciskania pasa. Najbliższy sprawdzian stanu rynku już w marcu na targach Amberif.

Wierzę jednak, że zwycięży potrzeba bycia piękną i kobiety będą kupować lub będą obdarowywane biżuterią. Nie tylko taką na jeden sezon, ale może nawet jako swego rodzaju długoterminową lokatę – może nie finansów, choć złoto drożeje w zastraszającym tempie – ale przede wszystkim dobrych emocji.