18 kwietnia komisariat policji na Stogach i Straż Graniczna zorganizowali wspólny dzienny patrol w poszukiwaniu śladów nielegalnego wydobycia bursztynu, na który zostali zaproszeni dziennikarze. Przedstawiamy Państwu relację z kilku wspólnych godzin spędzonych na patrolowaniu bursztynonośnych terenów Gdańska.

Wyspa Sobieszewska

Spotykamy się przy komisariacie policji na gdańskich Stogach. Wsiadamy do dwóch terenowych samochodów, przodem rusza nieoznakowane auto policyjne, tuż za nim terenowy samochód Straży Granicznej. Jadąc na Wyspę Sobieszewską, jeden z policjantów wspomina, że Stogi zawsze kojarzone były z nielegalnym wydobyciem bursztynu, a dziś w dużej mierze udało im się je wyeliminować. Dojeżdżamy do Wyspy Sobieszewskiej, na którą prowadzą tylko dwie stałe drogi, główna to most pontonowy do centrum dzielnicy.
Wjeżdżamy w plątaninę leśnych dróg i podążamy wzdłuż nieczynnego kolektora ścieków zaraz obok wyjść na plażę. To teren daleko za miastem, bardzo niewiele osób spaceruje tu poza sezonem, więc jest to fantastyczne miejsce dla nielegalnych poszukiwań. Obok wyjścia numer 13 wysiadamy z samochodów i lasem dochodzimy do miejsc, gdzie rok temu patrol odkrył miejsca nielegalnego wydobycia. Las w tym miejscu wygląda przerażająco: poprzewracane drzewa, wielkie doły oraz najbardziej niebezpieczne otwory o średnicy około 20-30 centymetrów pozostałe po wpompowanej wodzie. Wiele z nich sięga na głębokość kilku metrów, pozostawione same sobie zwykle po pewnym czasie się zapadają, tworząc wielkie zapadliska z poprzewracanymi drzewami, ale niektóre z nich nawet po roku wciąż mają kształt pękatej butelki – mała dziurka u góry i wielka komora poniżej. Można w nich złamać nogę lub, co gorsze, wpaść do środka i utknąć lub zostać przysypanym.

Zabawa w kotka i myszkę


Policjanci opowiadają, że to miejsce szczególne: biegnący nieopodal nieczynny kolektor ściekowy dostarcza potrzebnej do wydobycia metodą hydrauliczną wody, brak świadków, rozległy pagórkowaty teren utrudniający patrolowanie sprzyjają bursztyniarzom-kłusownikom. Jeśli wody w kolektorze nie ma, przestępcy pompują ją wężami bezpośrednio z zatoki – gdy założą na pompy tłumiki, trudno wychwycić ich dźwięk na tle szumu morza. Jeden z Policjantów opowiada, wskazując na podziurawiony las i swoje kolano że ludzie dziwią się, że rzadko udaje się złapać kogoś z poszukiwaczy na gorącym uczynku.
- „Te nasze patrole to zabawa w kotka i myszkę, my szukamy ich śladów, a oni naszych: patrzą, dokąd chodzimy, szukają odcisków naszych butów. Kiedyś zdarzyło się, że podłożyli pułapki z gwoździami i zwalali drzewa, by zablokować drogę” – opowiadają. Wiele dobrego policjanci mówią o kolegach ze Straży Granicznej i proszą, by podkreślić ich rolę we wspólnych patrolach. Gdyby nie ich sprzęt, niewiele mogliby zrobić. Kamery termowizyjne, noktowizory – o takim sprzęcie policja może tylko pomarzyć. – Prezydent Miasta Gdańska Paweł Adamowicz zamierza podarować komisariatowi na Stogach odpowiedni sprzęt. Czekamy obecnie na listę potrzebnych zakupów”- komentuje tą sytuację Robert Pytlos, pełnomocnik Prezydenta Miasta Gdańska ds. bursztynu.

Dewastacja przyrody i próby jej zapobiegania

Wracamy do samochodów i jedziemy w dalszą drogę. Przed nami zwalone drzewo, wybieramy inną, wzdłuż zalesionych wydm. Obok nas cały czas ciągną się stare doły po kopaniu bursztynu. Dopiero gdy wiadomo na co patrzeć, las zaczyna wyglądać jak jedno wielkie zryte miejsce. Robert Pytlos, pełnomocnik Prezydenta Gdańska ds. bursztynu, opowiada, że największym problemem z nielegalnym wydobyciem jest zniszczona przyroda. „Poprzewracane drzewa, niebezpieczne dla ludzi i zwierząt doły; chciałbym doprowadzić do rekultywacji tych terenów” – dodaje. W planach jest także wspólnie z Policją i Strażą Graniczną doprowadzić do zmiany przepisów, tak aby złapanych na nielegalnym kopaniu bursztynu karać za dewastację środowiska i obligować ich do naprawienia szkód po swojej działalności, czyli rekultywacji terenu.” Bursztyn powinien kojarzyć się z ekologią, a nie degradacją środowiska” – twierdzi Robert Pytlos.
Uruchomione w ostatnich miesiącach legalne wydobycie obliguje firmy do uporządkowania i rekultywacji terenu po zakończonych pracach. Właściwie wszystkie działki miejskie, na których prowadzone jest wydobycie, to nieużytki, opuszczone ogródki działkowe, tereny mające być w przyszłości przeznaczone pod inwestycje, drogi czy rozbudowę portu itp. Zatem dobrze przeprowadzone wydobycie nikomu nie szkodzi. Do tej pory w jedynym przetargu na poszukiwanie i dokumentację złóż bursztynu wydzierżawiono 26 hektarów, co oznacza miesięczny dochód miasta na poziomie 40 tysięcy złotych. W maju planowane są kolejne przetargi na następne 50 hektarów.

Legalne wydobycie – piękny widok dla bursztynników

Wracamy do Gdańska i ulicą Sucharskiego dojeżdżamy do opuszczonych ogródków działkowych, na których poszukiwania prowadzi firma Golden Amber z Lublina. Lekko podmokły teren, rów melioracyjny, obok którego stoi motopompa, i kawałek dalej, na końcu rury z wodą trzech mężczyzn. Jak opowiadają, praca jest ciężka, ale jest. Pracują niezależnie od pogody, ważne tylko, by woda nie zamarzała. Jeden z nich, pan Stanisław Bestow, ponoć jeden z najlepszych tyczkowych, opowiada o terenie, na którym prowadzą poszukiwania. W tym miejscu pokłady bursztynu są wyjątkowo płytko, tylko 4 metry pod ziemią. W tym czasie inny przepłukuje drobne patyczki, które wypłynęły z głębi ziemi. Zawierają one mnóstwo drobnych bursztynów. Jednak panowie tłumaczą, że taką mieszankę wystarczy wsypać do odpowiednio stężonej solanki: patyczki zatoną a bursztyn będzie pływał po wodzie. Trzech mężczyzn wydobywających bursztyn pośrodku dużej, podmokłej łąki, na oznaczonym palikami i tablicami informacyjnymi terenie, w ich tle bloki mieszkalne dzielnicy Stogi. Wszystko legalne. Można powiedzieć: piękny widok dla bursztynników.
W pobliżu mieści się także działka dzierżawiona przez Lucjana Nagórskiego, nieco mniejsza niż ta, na której byliśmy przed chwilą. Cały teren ma zdjętą wierzchnią warstwę gleby, tak by po skończeniu wydobycia przykryć go ziemią i przywrócić jego stan pierwotny. Nikt nie pozna, że wydobywano tu bursztyn, nie będzie żadnych dołów i wypłukanego piachu na wierzchu. Przyroda bardzo szybko zabliźni niewielką ranę. Lucjan Nagórski opowiada o wydobyciu, o tym jak pracował jeszcze dla państwowego przedsiębiorstwa wydobywczego przed wielu laty, i o skarbach wypływających z głębi ziemi – jakiś czas temu woda pod ciśnieniem wyrzuciła fragment wiosła i kilka pływaków, jakie się umieszcza na górze sieci rybackiej. Wiosło i wykonane z kory pływaki wypłynęły z głębokości 8 metrów. W najbliższym czasie zamierza przekazać je Muzeum Bursztynu. „Bez legalnego wydobycia nikt nigdy nie zatroszczyłby się o takie wartościowe zabytki” – twierdzi Lucjan Nagórski, kopacz bursztynu, który udowodnił, że aby wydobywać legalnie bursztyn, nie trzeba być właścicielem dużej firmy bursztynniczej. Jako jednoosobowa firma przeszedł wszystkie procedury urzędowe i koncesyjne, tym samym stał się przykładem dla innych pojedynczych kopaczy, którzy zapowiadają udział w kolejnym przetargu.

Bursztynowe kłusownictwo

Legalne rozpoznanie złóż na terenach gminnych ograniczyło istotnie nielegalny proceder w tej dziedzinie, choć go całkowicie nie zlikwidowało. Jedziemy w okolice głównej plaży na Stogach. Dotarliśmy do miejsca, gdzie w marcu znaleziono ukryty w ściółce leśnej ponad półtorakilometrowy nielegalny wodociąg zrobiony z węży strażackich, który podpięty był do miejskiego hydrantu. Teren przypomina księżycowe kratery, dookoła mnóstwo dziur, stanowiących duże zagrożenie dla ludzi i zwierząt. To wszystko zaledwie kilkaset metrów od plaży i ośrodków pełnych wczasowiczów.
W drodze powrotnej policjanci żalą się, że złapani przez nich bursztyniarze odpowiadają tylko za wykroczenie a nie przestępstwo. Ciężka praca, ale przynosi efekty – wedle ich szacunków, od momentu rozpoczęcia legalnego wydobycia znajdują blisko trzy czwarte mniej nielegalnych dziur.
Pełnomocnik Prezydenta Gdańska ds. bursztynu Robert Pytlos opowiada, że do pierwszego przetargu podeszło tylko kilku oferentów i że do tej inicjatywy podchodzono bardzo nieufnie. Ale do kolejnych przetargów planowanych na maj zgłasza się znacznie więcej zainteresowanych, którzy sami wskazują potencjalne miejsca występowania bursztynu. Ma także nadzieję, że uda się uruchomić środki na rekultywacje zniszczonych nielegalnym wydobyciem lasów. Czas pokaże co z tego wyjdzie, trzymajmy jednak kciuki, by bursztyn oprócz określeń „naturalny” pojawiał się w biżuterii bez niekorzystnej ingerencji w naturę.
Za wspólny patrol dziękuję Policji ze Stogów oraz Straży Granicznej.

Fot. Michał Kosior