Spojrzenie na bursztyn z perspektywy innego kraju czy choćby innej branży kreatywnej jest zawsze fascynujące, ponieważ – dzięki temu, że nie jest obarczone stereotypami – wnosi tak potrzebny powiew świeżości. Projektantka Monika Błaszkowska przekonuje, że nowoczesne spojrzenie na bursztyn jest warunkiem niezbędnym do pozyskania odbiorcy.

Lista pani osiągnięć w dziedzinie projektowania użytkowego jest długa i imponująca. Nowoczesne wnętrza, nowoczesne przedmioty – i nagle, ni stąd ni zowąd, uznawany za niezbyt nowoczesny bursztyn. 

Moja dotychczasowa przygoda z bursztynem jest krótka i dynamiczna, choć na drogę, która miała mnie do niego doprowadzić, weszłam już dawno temu. Takim przełomowym momentem w moim życiu, także zawodowym, była śmierć bliskiej osoby – stałam się „kuloodporna” i postanowiłam już nigdy nie zwlekać z realizacją planów. Właśnie wtedy wyciągnęłam z szuflady przykurzony już nieco projekt pod nazwą Migaloo Home – od wieloryba  albinosa o takim właśnie imieniu, migrującego wzdłuż wschodnich wybrzeży Australii. Ta nazwa wydawała mi się wprost idealna dla firmy, której projekty są mocno inspirowane naturą i unikatowe. Udało mi się pozyskać fundusze na rozwój i szybko powstały pierwsze linie mebli i lamp. Niektóre okazały się od razu komercyjnym hitem, jak np. lampa Bocian, która była prezentowana na wystawach designu  w Sofii, Zagrzebiu i Mediolanie. Zawsze i wszędzie budziła uśmiech – była więc idealnym spełnieniem tego, co chcę w moich projektach przekazać.
Choć specjalizuję się w projektowaniu przestrzeni, tak naprawdę od zawsze drzemała we mnie potrzeba zaprojektowania  przedmiotu użytkowego. To się oczywiście działo, ale w sposób nieuświadomiony: wzornictwo przemysłowe było często ukrytym pretekstem do niektórych projektów, np. projektując hotel, projektowałam również tkaninę, a kiedy projektowałam dom, to przy okazji powstały również meble. Przygotowanie projektu było zawsze poprzedzone dogłębnym studium funkcjonalno-użytkowym polegającym przede wszystkim na długich rozmowach z użytkownikami. To szalenie ważne, zwłaszcza że przedmioty, którymi się otaczamy, wyrażają nas, a ja jako projektantka chcę dawać ludziom radość – jestem optymistycznie nastawiona do życia i bardzo lubię, kiedy ludzie wkoło się uśmiechają.

Kolejna lampa była już z bursztynem.

Tak, ale najpierw, zupełnie przypadkowo, odkryłam żywicę. Już przy pierwszej próbce – to była zalana żywicą płyta korkowa – wiedziałam, że to jest dokładnie to, czym chcę się zajmować. Minęły dwa lata, zanim opanowaliśmy technologię, która pozwoliła nam uzyskać najwyższą jakość. Po licznych próbach udało nam się przygotować właściwą ofertę i wystartować w programie Go to brand, który umożliwił nam pokazywanie naszych projektów na międzynarodowych targach– jeszcze zanim cokolwiek pokazaliśmy na rynku polskim. Tak więc pierwsze kontakty handlowe nawiązywaliśmy zagranicą – i od razu sukces: naszym pierwszy klientem była sieć luksusowych hoteli Four Seasons Hotel!
Kolejny ważny krok to obecność na niekomercyjnej wystawie designu w Wenecji będącej główną wystawą Biannale Architektury w Wenecji. Ogromnym sukcesem był już sam fakt, że zostałam na nią zaproszona – jestem jedyną Polką, której się to dotychczas udało! Chciałam się pokazać z jak najlepszej strony, stworzyć coś intrygującego, innowacyjnego a przy tym interaktywnego. I w tym momencie pojawił się bursztyn – wyjątkowy surowiec z mojego rodzinnego Gdańska. Jednym z aż pięciu projektów, jakie zostały przyjęte na wystawę, była lampa z bursztynowym abażurem: nowoczesna, nawiązująca do postmodernistycznego stylu loftowego. Bursztyn został w niej odczarowany z zaklęcia starodawnej, przestarzałej formy.

Zachęcona sukcesem poszła pani za ciosem i stworzyła stół z blatem, w którym zostały zatopione bursztyny.

Trochę mi tego bursztynu zostało, więc postanowiłam go wykorzystać do innych projektów. Korciło mnie, żeby sprawdzić, jak wyglądałby stół zdobiony bursztynem. Kamienie, po zalaniu żywicą, wystawały nad jej powierzchnię, i początkowo miały być zeszlifowane, ale w ostatniej chwili zmieniłam zdanie i takie właśnie, wystające, pozostały. Na szczęście, bo dzięki temu te stoły jeszcze bardziej zwracają na siebie uwagę. Jeden z nich – stoliczek o wymiarach 60 x 60 cm – okazał się hitem polskiego stoiska narodowego na targach w Import Export Trades Szanghaju w ubiegłym roku: przeżyliśmy prawdziwe oblężenie zainteresowanych! Byłam szczęśliwa, bo znowu obcowanie z moim projektem sprawiło odbiorcom wiele radości. I jestem podekscytowana, ponieważ udało mi się stworzyć bardzo nowoczesne przedmioty z bursztynem. Pozytywnie zaskakuję zwłaszcza osoby młode, którym bursztyn kojarzy się z biżuterią noszoną przez starsze panie. Dotychczas zaprojektowałam już klamki, lampy, stoły, uchwyty, przepierzenia – udowadniając, że z bursztynu można wykonać mnóstwo interesujących przedmiotów, nie tylko biżuterię. Im dłużej pracuję z tym surowcem, tym wyraźniej dostrzegam, jak ogromna jest potrzeba stworzenia nowoczesnej oferty. Potencjał drzemiący w bursztynie jest ogromny i mam zamiar go nadal wykorzystywać, przyczyniając się w ten sposób do budowania jego nowoczesnego wizerunku.

Zestawiając naturalny bursztyn ze sztuczną żywicą? W dbającej o „czystość gatunkową” branży bursztynniczej to połączenie jest niezmiennie  piętnowane. Jak pani sobie z tym radzi?

Zdaje sobie sprawę, że kontrast sztucznej żywicy z ta prawdziwą kole w oczy wiele osób, ale moim zdaniem właśnie ta technologia wydobywa piękno bursztynu. Ja tego nie robię po to, by obrażać czyjeś uczucia i szokować, ale dlatego, że jestem głęboko przekonana, że jest to nowa, dobra droga dla bursztynu. Powinniśmy wszyscy szukać nowych sposobów, by tę jego wyjątkowość pokazać – każdy powinien mieć szansę i możliwość zrobienia tego po swojemu. Ja wybrałam własną drogę i dostałam wiele ważnych sygnałów z zewnątrz, że jest ona właściwa: sukces na wystawach w Wenecji oraz bardzo dla mnie wyjątkowy sukces w  Dubaju, gdzie jako pierwsza polska i pierwsza niearabska firma dostaliśmy nagrodę publiczności, oraz sukces na targach w Szanghaju. Czy powinnam mieć pretensję do klientów, że podobają im się moje projekty? Dla nich nie ma znaczenia, z czym łączę bursztyn, tylko to, że budzi to ich pozytywne emocje i chcieliby takie przedmioty posiadać. Uwielbiam naturalne bryły – świadomie ich nie zeszlifowuję do końca, lubię też zostawiać „skórę” – składam w ten sposób hołd 40-milionowemu dziedzictwu, eksponując  je w nowych odsłonach. Marzy mi się, by bursztyn w nowoczesnej wersji – jakakolwiek ona będzie – pojawił się na wielu nobliwych salonach. Ja już ten trend zapoczątkowałam i mam nadzieję, że szybko pojawią się kolejni pionierzy gotowi przełamywać stereotypy.

Wygląda na to, że wszyscy jesteśmy nimi ograniczeni: nie tylko kupujący, postrzegający bursztyn przez pryzmat babcinych korali, ale i sami producenci, przywiązani do tradycji i nieakceptujący połączenia bursztynu z nowoczesnymi materiałami.   

Takie myślenie jest niestety bardzo ograniczające. To trochę tak, jak byśmy się obrażali na postęp cywilizacyjny. Tymczasem szybki rozwój technologii daje nam wiele możliwości, z których grzechem byłoby nie skorzystać. Wielokrotnie słyszałam, że „deprecjonuję bursztyn” i że „zalewanie bursztynu lakierem do paznokci jest okropne”. Trochę nawet rozumiem to przywiązanie do tradycji: można całe życie produkować przedmioty zgodne z kanonem uświęconym tradycją,  ale nic nie poradzimy na to, że to właśnie moje przedmioty podobają się odbiorcom na całym świecie. Jestem jednak daleka od generalizowania, zwłaszcza że spotkałam na swej drodze również przychylnych mi bursztynników, którzy poczuli, że z tych moich pomysłów może wyjść coś interesującego i przekazali słowa wsparcia oraz bursztyn do pierwszych prób. Panie Adamie, panie Wojtku – dziękuję bardzo!

Nie zdziwiłabym się, gdyby łamiąc dotychczasowe tradycje, wytyczyła pani nowe kierunki dla przeżywającej kryzys branży bursztynniczej. Niczym Nicolas Hayek, którego odpowiedzią na kryzys szwajcarskiej branży zegarmistrzowskiej było wprowadzenie na rynek… plastikowego Swatcha.

Używam bursztynu do projektowania paneli, obrazów, mebli i innych przedmiotów użytkowych, nie zajmuję się biżuterią, więc nie jestem i raczej nie będę dla producentów biżuterii bezpośrednią konkurencją. Za to moje produkty byłyby interesującym produktem wspomagającym dla tych, którzy mają swoje salony na świecie i chcieliby wykorzystać siłę, jaką niesie moje uczestnictwo w wystawie designu w Wenecji. O ile przeciętny klient wie o Polsce mało, tak hasło Wenecja będzie mu się zawsze kojarzyć ze sztuką.

Projekty z bursztynem autorstwa Moniki Błaszkowskiej będą prezentowane podczas targów Amberif w Gdańsku (20-23 marca) na wystawie SMILE, IT’S AMBER! w pobliżu głównego wejścia do Amber Expo.