Tomek Ogrodowski, który obchodzi w tym roku 30-lecie pracy, opowiada o swoich osiągnięciach i różnicach między projektantem a artystą.

Zastanawiam się, ilu znanych mi projektantów biżuterii czy artystów plastyków umiałoby zaprojektować też inne przedmioty użytkowe do masowej produkcji... Nieliczni, generalnie mają oni jedną specjalizację: biżuterię. Ty zaczynałeś od biżuterii, a teraz projektujesz także kubki, zegarki, wieczne pióra.

Zacznijmy więc może od wyjaśnienia różnicy pomiędzy artystą a projektantem. Artysta jest nieograniczony, może zrobić kolczyki z legendarnego już końskiego łajna czy coś z zardzewiałych zawiasów, bo uważa, że jego wizja jest najważniejsza i nie musi się z nikim liczyć. Natomiast projektant to ktoś, kto robi projekt na zamówienie, i musi spełnić przy tym mnóstwo warunków – od zadowolenia klienta po określone koszta produkcji. Bycie projektantem jest trochę jak aktorstwo: raz grasz zajączka, a za chwilę Hamleta. Musisz grać dobrze i jednego, i drugiego, bo to jest klucz do sukcesu, inaczej nikt nie zapłaci nawet złotówki. 

Co więc czyni projektanta projektantem? 



Wszechstronność. 



Ty jesteś wszechstronny? 



Mi wystarcza tak naprawdę to, że widzę świat w trzech wymiarach i umiem „pracować wyobraźnią” – też w trzech wymiarach. Zazdroszczę muzykom, oni umieją to jeszcze umiejscowić w czasie (śmiech). Jeśli pamiętasz, to niemal od samego początku moja biżuteria była trójwymiarowa, rzeźbiarska. A skoro można panować nad bryłą i jej kształtem, to można zaprojektować wszystko. I pierścionek, i cukiernicę, i dzbanek – to tylko inna skala wielkości. Wiele lat temu wpadł mi w ręce komputer z programem 3d – i świat wyobraźni zaczął stawać się realny. Opanowanie tego narzędzia kosztowało mnie wtedy wiele pracy, ale od początku czułem, że to jest to. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że poświęciłem programowi ustawowe 10.000 godzin i dzisiaj mogę zaprojektować wszystko, co tylko potrafię sobie wyobrazić. Także dzięki wiedzy technologicznej – bo dobry projekt musi się dać jeszcze wykonać. 


W tym roku obchodzisz 30-lecie pracy. Jakie swoje projekty uważasz za sukces wzorniczy?

Te, które zostały zrealizowane w wielu egzemplarzach – bo to właśnie uważam za wzornictwo. A więc projekty, które pozwalają jak największej grupie odbiorców cieszyć się nimi. Poza tym to miłe uczucie, gdy ktoś docenia projekt na tyle, by powielić go w 10.000 sztuk. A więc kubki, które zaprojektowałem dla firmy Maxim ustawiam zdecydowanie na pierwszym miejscu. Na drugim znalazłyby się pewne zlecenia indywidualnych klientów, gdzie co prawda powstaje jeden egzemplarz, ale spełnia oczekiwania klienta w takim stopniu, że za projekt i wykonanie naszyjnika czy pierścionka ze złota z diamentami płaci kilkadziesiąt tysięcy złotych. Bez projektu te materiały byłyby bowiem jedynie surowcem wymienialnym.

Współpracujesz także z firmą Swarovski, Twoje prace były wielokrotnie publikowane w ich trendbook’u.

Myślę, że moją ostatnią pracę dla Swarovski GEMS właściwie też można potraktować w kategoriach sukcesu wzorniczego. Choć to było nieco inne zadanie, dostałem briefing – wytyczne do trendów przewidywanych na 2014 rok. Moim zadaniem było przygotowanie własnej interpretacji tych założeń do specjalnego wewnętrznego wydawnictwa , które Swarovski Gems roześle wybranym z całego świata projektantom. Ci zaś mają się nim inspirować podczas tworzenia własnych projektów do trendbook’a GemVisions 2014. To bardzo ciekawe zajęcie – kilka lat temu sam dostałem taką książeczkę, gdy zaproszono mnie do pracy nad GemVisions 2011. Porównując obecne zaproszenie do poprzedniego, traktuję to jako awans, zwłaszcza że teraz wybrano 10 projektów, a poprzednio 6. Zobaczyć będzie je można w przyszłym roku po targach w Bazylei.

W jednym z wywiadów powiedziałeś, że jesteś odporny na trendy – a czy nie musisz ich uwzględniać w swoich projektach? Kubek też powinien być „modny”, nie mówiąc już o biżuterii…

Artysta projektant tworzący w danej epoce czy społeczeństwie podświadomie odbiera to, co dzieje się wokół, może to kopiować i wklejać do swojej twórczości. Ktoś to ładnie nazwał: „design to twórcze kopiowanie cudzych pomysłów”. Ale można też tworzyć to, co gra w duszy i robić swoje, nawet jeśli trudno mieć kontrolę nad podświadomością skażoną tym, co oczy już wcześniej widziały. Jednostkom utalentowanym udaje się wybiegać w przyszłość, tworząc dzieła, które wyprzedzają epokę – to wprawdzie nieco ryzykowne, ponieważ trzeba czekać, by je doceniono, ale warto. Myślę, że mam taki dar, że to co robię, wybiega mocno do przodu… Wiem, ktoś może pomyśleć, że mi uderzyło do głowy... Pragnę uspokoić, że tak nie jest. Bo jeżeli pani dyrektor biura przewidującego trendy Swarovski Gems kolejny raz zwraca się z propozycją zrobienia projektów czegoś, co ma być modne w 2014, to ona chyba wie co robi.