Odszedł znakomity artysta, którego największą pasją była biżuteria – wykonywał ten zawód przez ponad 40 lat. Niechętnie brał udział w konkursach, wystawach oraz targach, dlatego jego dokonania pozostają dla wielu osób, także ze środowiska złotniczego, nieznane.

„Swoją przygodę z biżuterią zaczynał w mojej pracowni w latach 70. Wiele osób się przez nią przewinęło, ale Janusz wyróżniał się wyjątkowym talentem” – wspomina Giedymin Jabłoński. Miał nie tylko wyjątkowy talent, ale był też bardzo zaangażowany w realizowanie pasji, jaką była dla niego biżuteria: w trudnych dla złotników czasach zgromadził imponującą bibliotekę z literaturą dedykowaną projektowaniu i wykonaniu biżuterii, był bardzo dobrze poinformowany o tym, co dzieje się na złotniczej scenie za żelazną kurtyną, stale doskonalił warsztat, szukając także własnych rozwiązań technologicznych. „Janusz był z natury estetą. W swojej pracy skupiał się na formie i kompozycji. Dysponując jednocześnie perfekcyjnym i wszechstronnym warsztatem, był jak poeta, który pięknym językiem mówi o istocie piękna” – podsumował Giedymin Jabłoński.  

„Janusz miał niesamowitą intuicję, rzadko spotykane wyczucie proporcji i świetnie opanowane zasady kompozycji” – wspomina Piotr Wajcht, który w pracowni Wosika zgłębiał tajniki złotnictwa. Nie był jedynym, ponieważ podstaw złotnictwa uczyło się u niego wiele osób – w czasach, kiedy każdy zdobywał umiejętności sam i samodzielnie wypracowywał technikę, Janusz chętnie się swoją wiedzą dzielił. Przyjaciele wspominają, że jego pracownia tętniła życiem – spotykali się tam artyści reprezentujący różne dziedziny sztuki, nie tylko złotnicy. „On pomógł wielu osobom, które stawiały pierwsze kroki w złotnictwie, bynajmniej nie na zasadzie mistrz-uczeń, ale tak zwyczajnie po przyjacielsku. Podpowiadał, inspirował, pozwalał przypatrywać się, jak on pracuje, udzielał wsparcia także na dalszych etapach drogi zawodowej” – tłumaczy Wajcht.  

Już w latach 70., kiedy artyści unikali bursztynu, uznając go za kamień tak dalece zdeprecjonowany, że niegodny artystycznej oprawy, Janusz potrafił wydobyć z niego niesamowite efekty. Najbardziej charakterystyczne dla jego twórczości są brosze-wisiory w kształcie kwadratów wypełnionych eklektycznymi mozaikami, w których najczęściej pojawiającym się elementem był właśnie bursztyn bałtycki. Jak sam przyznawał, te formy były efektem inspiracji biżuterią niemieckiego artysty-złotnika Michaela Zobla. 

Dokonania Janusza Wosika pozostają w większości nieznane, ponieważ bardzo rzadko brał on udział w konkursach i wystawach, od wielu lat nie wystawiał się już także na targach Amberif. Przez ponad 40 lat pracy, która – jak podkreśla Danka Wasielewska – była jego największą pasją, musiało ich powstać wiele: większość z nich trafiła do odbiorców zagranicznych. Jedna z jego prac znajduje się w Muzeum Biżuterii w Pforzheim, zaś jego broszko-wisior z cyklu „Krótkie opowiadania”, powstały pod koniec lat 90. ubiegłego wieku, znajduje się w zbiorach Muzeum Bursztynu oddział Muzeum Gdańska. 

Msza pożegnalna Janusza Wosika odbędzie się we czwartek, 14 czerwca, o godzinie 11.00 w kościele Gwiazda Morza w Sopocie. Pogrzeb w kaplicy na cmentarzu katolickim w Sopocie przy ul. Malczewskiego o godz. 12.00.